Dramat polskiego bramkarza. Mógł stracić wzrok, od tego momentu gra w masce
W czwartkowy wieczór swój wielki dzień przeżyło kilku reprezentantów Polski. Jan Urban wykorzystał mecz towarzyski z Nową Zelandią do tego, by sprawdzić mniej oczywiste nazwiska. Na boisku pojawił się między innymi Kamil Grabara, który wrócił do seniorskiej kadry po dosyć długiej przerwie. Bramkarz wystąpił w specjalnej masce chroniącej twarz. To efekt poważnych urazów głowy z 2020 oraz 2022 roku. Ten ostatni groził nawet utratą wzroku, o czym zawodnik powiedział dopiero niedawno.

Nie bez powodu mówi się w piłkarskim środowisku, że Polska bramkarzami stoi. Wojciech Szczęsny przywdziewa obecnie barwy FC Barcelona, Marcin Bułka otrzymał bajeczną ofertę z Arabii Saudyjskiej, a Łukasz Skorupski jest jednym z czołowych zawodników grających na tej pozycji w Serie A. Śmiało poczyna sobie również Kamil Grabara. Po brytyjskiej oraz duńskiej przygodzie, naszego rodaka możemy obecnie oglądać na boiskach Bundesligi. 9 października pojawił się ponadto w seniorskiej kadrze po raz pierwszy od 2022 roku.
26-latek słynie przede wszystkim z tego, iż zazwyczaj nie gryzie się w język. Wielokrotnie sprzeczał się on choćby z kibicami. Nie można odmówić mu jednak ogromnej odwagi. Ta poskutkowała dwoma poważnymi urazami głowy, które mogły skończyć się tragicznie i zmusiły go do zakładania specjalnej maski. Po raz pierwszy świat zadrżał w styczniu 2020 roku. Polak zderzył się wtedy z Christopherem Schindlerem z własnej drużyny. Doszło wtedy do utraty przytomności, niezbędny był transport do szpitala.

Kamil Grabara stracił przytomność. Dwa lata później przeżył jeszcze większy koszmar
"Upadłem czołem na ziemię i nie kontaktowałem przez 10 minut. Miałem wstrząs mózgu i krwiaka" - mówił po latach na łamach "kanalsportowy.pl". Niestety nie skończyło się na jednym incydencie. Z jeszcze większymi obrażeniami Kamil Grabara zakończył potyczkę z lipca 2022, gdy stał między słupkami FC Kopenhaga. Sytuacja była bliźniaczo podobna do tej z czasów reprezentowania Huddersfield. W Danii nasz rodak przeszedł operację twarzy. Powód? Liczne złamania kości, w tym nosa.
Dopiero w 2024 roku okazało się dodatkowo, że piłkarzowi groziła utrata wzroku. "Moje oko było całkowicie zamknięte. Wiedziałem, że nie mam kości policzkowych. Czułem, że jeden ząb był luźny" - powiedział dla Viaplay (cytat za: "sport.tvp.pl"). "Dowiedziałem się od chirurga, że mogłem stracić wzrok w jednym oku, a to całkiem normalne przy wielokrotnych złamaniach kości policzkowej ze względu na znajdujące się pod nią nerwy wzrokowe" - dodał.
Po wspomnianych wyżej doświadczeniach zawodnik woli dmuchać na zimne i nie igrać z ogniem. Z tego powodu póki co nie ma mowy o grze bez maski. "Nawet jeśli czyni mnie ona gorszym bramkarzem, to udało mi się trafić do Bundesligi. Bez niej byłbym już najlepszym bramkarzem świata" - przyznał odważnie swego czasu dla niemieckiego Kickera. Piłkarz VfL Wolfsburg wierzy więc we własne umiejętności.












