Dość! Ile jeszcze można zepsuć?
Największą słabością polskiej piłki jest krótkowzroczność. Strzelam, że gdyby jakimś cudem udało nam się jeszcze raz czy dwa wepchnąć piłkę do fińskiej bramki tak, jak zrobił to Jakub Kiwior – pewnie nie byłoby dyskusji o gruntownych zmianach, których kadra potrzebuje niczym tlenu.

Powiedział o potrzebie resetu Jan Bednarek po meczu, choć z drugiej strony - jeszcze kilka minut jego wypowiedzi i poruszony byłby pewnie nawet wątek ziemi, wody, chemii, halucynacji, hemoglobiny i takiej sytuacji.
Właśnie przerżnęliście mecz piłki nożnej, na zielonej trawie, gdzie rywal okrągłą piłką częściej trafił w biały prostokąt. Nie ma sensu chwilę po ostatnim gwizdku mieszać do tego polityki, żon, dzieci, kibiców czy dziennikarzy, ani też analizować poziom polaryzacji społeczeństwa.
Akurat wam się udało zjednoczyć naród - niemal każdy ma taką samą opinię o reprezentacji Polski, jej selekcjonerze i tym, co się wokół kadry dzieje. Nie jest to opinia pozytywna. Chyba wszyscy mamy już dość. Bez podziałów.
Kapitan zachował się jak należy
Natomiast muszę przyznać, że w dwóch kwestiach jako kapitan zachował się jak należy. Najpierw reagując w porę na przykrą sytuację z trybun i przyczynił się do przerwania meczu, aż służby będą mogły zakończyć reanimację jednego z kibiców.
I po drugie dobrze, że Bednarek stanął w ogóle do wywiadu, bo przecież później żaden z reprezentantów nie przeszedł przez tzw. mixed-zone. To skandal, biorąc pod uwagę wynik i okoliczności. Właśnie w takich momentach kibice - tak, kibice, nie dziennikarze, będący jedynie platformą do przekazania waszych słów, a nie ich adresatem! - zasługują na wyjaśnienia. Pokazaliście, że macie tych kibiców gdzieś. Olaliście ich.
A było o czym mówić. Znów nie potrafiliśmy kontrolować meczu. Finlandia, gdy chciała, miała przewagę w posiadaniu piłki. To wyrównało się dopiero w końcówce, gdy gospodarze już bronili korzystnego rezultatu w niskiej obronie.
Znów nie potrafiliśmy tworzyć przewagi poprzez drybling. Nikt oprócz Nikoli Zalewskiego nie odnotował więcej niż jednego udanego zwodu. To właśnie nasz wahadłowy sprytnie ograł Jensena, zakładając mu siatkę i dokładnie dograł do Krzysztofa Piątka. Tak Polacy stworzyli w 10. minucie najgroźniejszą sytuację. Celny strzał “Pio" dobijał Matty Cash - i musi to strzelić! Musi podnieść piłkę i wpakować ją do niemal pustej bramki. Niemal, bo ziemią sunął obrońca, wślizgiem ratując gospodarzy.
To chyba była najlepsza trójka Polaków w tym spotkaniu. Do aktywnych Zalewskiego, Casha i Piątka dorzuciłbym jeszcze Jakuba Modera. Jeśli ktoś zasłużył, może nie na pochwały, ale na mniejsze słowa krytyki, to właśnie oni.
Sztuka dryblingu, o której wspomniałem, nie udała się też Łukaszowi Skorupskiemu, który zawalił pierwszą bramkę. Po złym przyjęciu piłki nie zdołał wykonać podania, a później - jak się okazało, niepotrzebnie - ratował sytuację rzucając się pod nogi rywali, za drugim razem popełniając faul.
Bramka Kiwiora ilustracją gry naszej reprezentacji
Skarcił nas z jedenastu metrów Pohjanpalo. Bliski podwyższenia był Hoskonen, strzelając z główki w poprzeczkę. Dzieła zniszczenia dopełnił Kallman, którego doskonale znamy z boisk Ekstraklasy. To, jak się ustawiliśmy przy tej kontrze na 0:2, wołało o pomstę do nieba.
I już nie zmieniła bramka Kiwiora, która jest doskonałą ilustracją stylu gry naszej reprezentacji. Wrzućmy na aferę, może się od kogoś odbije i wpadnie. No i się odbiła. Trochę szczęścia, którego w sumie i tak zabrakło. Przypadek ma bowiem to do siebie, że trudno polegać na nim długofalowo. Coś się może udać raz, dwa, ale lepiej byłoby liczyć na coś bardziej przewidywalnego. Na wypracowane schematy, na wyraźny pomysł w tworzeniu akcji. Lepiej przy tym mieć piłkę, a nie za nią biegać.
Po 21 meczach kadencji Michała Probierza, blisko dwóch latach jego pracy nad kadrą - efektów nie widać. Nie zdołał uratować EURO 2024 poprzez wyjście z eliminacyjnej z grupy - po remisach z Mołdawią i Czechami ratowaliśmy się barażami, które zawdzięczaliśmy Lidze Narodów. Na mistrzostwach Europy odpadliśmy jako pierwsi. Spadliśmy z Ligi Narodów. Teraz oglądamy plecy Finów i Holendrów w grupie eliminacji do mistrzostw świata.
Co cię nie zabije, to cię wzmocni? My straciliśmy już kilka piłkarskich żyć, a jesteśmy coraz bardziej poturbowani. Najlepszy mecz pod wodzą Probierza rozegraliśmy chyba na otwarcie EURO, a przecież było to spotkanie przegrane. Efektów dalszej pracy nie widać. Atmosfera wokół kadry, a z tego co słyszę i czytam - również wewnątrz drużyny narodowej - jest najgorsza od wielu lat.
Kapitan mówi o resecie i zmianach. Selekcjoner mówi, że trzeba drużynę odbudować - choć sam nie mam poczucia, że coś było już zbudowane. Nie mam też argumentów za kontynuacją tej misji. Trzeba zacząć od nowa. Już teraz, by jeszcze zdążyć uratować mundial.