Cezary Kulesza bez wątpliwości. "To największy sukces Jana Urbana"
Reprezentacja Polski ma za sobą serię trzech meczów, w których zdobyła siedem punktów. To wystarczyło, by niemal z całą pewnością zapewnić sobie co najmniej udział w barażach o mistrzostwa świata. Cezary Kulesza w rozmowie z Interią mówi, co jest największym sukcesem Jana Urbana oraz gdzie prawdopodobnie odbędzie się mecz barażowy.

Przemysław Langier (Interia Sport): Jakie ma pan odczucia po meczu z Litwą?
Cezary Kulesza (prezes PZPN): Czuję dużą radość. Głównie dlatego, że nie sprawdziły się obawy, jakie miałem przed tym meczem. Litwini swoimi wynikami pokazywali, że to nie jest łatwy zespół do ogrania. Do pewnego momentu meczu remisowali z Holandią 2:2, z Finlandią też zremisowali 2:2 u siebie, a na wyjeździe długo prowadzili 1:0. A okazało się, że z nami nie mieli momentu, w którym moglibyśmy bać się o wynik. Przed tym meczem rozmawiałem z litewskimi działaczami, również z kilkoma menedżerami z Litwy, i generalnie tam było bardzo dużo wiary. Słyszałem, że dawno nie mieli tak zmotywowanej drużyny i tak mocno pragnącej zwycięstwa. Nasza drużyna nic sobie z tego nie zrobiła - wyszła na boisko i zgarnęła trzy punkty. Trudno się z tego nie cieszyć.
Jak pan reagował na te zapowiedzi Litwinów? Tonował ich nastroje?
- Czułem, że my jesteśmy faworytami, ale dziś można się łatwo wygłupić będąc pewnym zwycięstwa. Proszę popatrzeć - Wyspy Owcze wygrały właśnie z Czechami. Wcześniej pokonały 4:0 Czarnogórę. Bardzo małe państewko i wygrywa ostatnio seryjnie. Obecnie każdy zespół coś potrafi, jeśli chodzi o grę w piłkę.
Którzy piłkarze podobali się panu najbardziej w meczu z Litwą?
- Nie dam się namówić na indywidualne oceny… Zostawię tę sprawę trenerowi. Ja mogę powiedzieć tylko, że byłem pod wrażeniem, jak funkcjonował cały zespół.
Stabilizacja i normalność
Ma pan poczucie, że tej drużynie nie trzeba było dużo? Że po prostu wystarczy stabilizacja i normalność, a nie rozchwianie i tworzenie wokół fatalnej atmosfery?
- Trochę tak. Atmosfera buduje bardzo dużo i na przykład ja nie mam wątpliwości, że ostatnie wyniki w jakimś stopniu są też odzwierciedleniem tego, jak drużyna wygląda od środka. Poza tym bardzo pomogło nam to, jak zaczęła się kadencja trenera, bo remis w Holandii to była duża rzecz dla tej grupy. Traktujemy go jak zwycięstwo, bo mało kto jest w stanie pojechać tam i wyrwać punkt.
Wyniki wszyscy widzą, a jak pan ocenia grę reprezentacji?
- Na pewno są jeszcze braki, zresztą trener też je widzi. Ale mamy coraz więcej fajnych momentów, dziś możemy pochwalić się kilkoma pięknymi akcjami. Żałuję tylko jednego…
Czego?
- Że gdy skład się już ustabilizował, na listopadowy mecz z Holandią wypadnie z niego co najmniej dwóch piłkarzy - Przemysław Wiśniewski i Bartosz Slisz. Jestem naprawdę pod wrażeniem tego, jak Wiśniewski się prezentuje, biorąc pod uwagę, że niedawno był debiutantem. Każdy mecz rozegrany przez niego był bardzo dobry i po każdym jego pewność siebie, odwaga, wyraźnie rosną. Nagle stał się filarem defensywy - szkoda, że go zabraknie.
Wymyślenie Wiśniewskiego dla reprezentacji to na pewno duży plus dla Jana Urbana. A co pana zdaniem jest do tej pory największym sukcesem selekcjonera?
- To, o czym wspomniał pan wcześniej: że wprowadził do drużyny spokój i w jakiś sposób dotarł do zawodników. Ten pozytywny impuls, jeśli chodzi o grę, wyszedł od Jana Urbana. Wiemy, jakie były nastroje wokół reprezentacji, a nagle to się zaczyna odwracać - to ogromny sukces trenera. Po meczu z Finlandią we wrześniu usłyszałem kilka opinii, że znów miło patrzeć na ten zespół. Kadra ponownie staje się tematem pozytywnych rozmów - tematem jest po prostu mecz, a nie otoczka. Reprezentacji Polski kibicuje bardzo dużo osób, więc ona musi dawać radość.
Wiemy, że niemal na 100 procent zagramy w barażach. Na kogo chciałby pan trafić, a kogo uniknąć?
- Na pewno mogę powiedzieć, że chcemy być jak najwyżej rozstawieni. Dziś gra Walia, która walczy z nami o punkty, będziemy śledzić. Bardzo nam zależy, by grać półfinał u siebie, bo doping kibiców niesie piłkarzy. Ale ciężko mi powiedzieć, z kim chcemy grać, a z kim nie. Chcemy z kimś, kogo pokonamy, ale przecież przed meczem tego nie wiemy.
Półfinał u siebie to jest już właściwie pewny, niezależnie od tego, czy wyprzedzimy Walię. Wiecie już, gdzie go rozegramy? Najbliżej jest Narodowy, czy różne rzeczy mogą się jeszcze wydarzyć?
- Na pewno nic na dziś nie zostało potwierdzone, ale skłaniamy się ku Narodowemu. To największy stadion, a zainteresowanie jest ogromne. Widać to już po meczu z Holandią, na który - gdybyśmy mogli - sprzedalibyśmy pewnie dwa razy więcej biletów niż miejsc.
Kiedy zapadnie ostateczna decyzja?
- Gdy dowiemy się, z kim gramy.
Trzeba przyznać, że ostatnie zmiany selekcjonerów panu wyszły. Jerzy Brzęczek 9 punktów, Jan Urban 7 punktów. Spodziewał się pan, że aż tak to ruszy?
- Zawsze dokonując takiej zmiany liczy się na to, że będzie lepiej. Ale muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Dobrze, że wspomniał pan o Jurku Brzęczku, bo imponująco wygląda ta seria trzech zwycięstw w trzech meczach. Zobaczymy, czy jutro uda się to podtrzymać ze Szwedami. To zespół w naszym zasięgu, przegrał niedawno z Czarnogórą, więc jestem dobrej myśli.












