Były rzecznik PZPN reaguje na decyzję Probierza. "Wszystko się zatrzymało, a może nawet cofnęło"
Od czwartku Michał Probierz nie jest już selekcjonerem reprezentacji Polski. 52-latek sam podał się do dymisji po tym, co zaczęło dziać się wokół kadry. - Sam fakt rozstania jest słuszną decyzją, biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich dni - mówi w rozmowie z Interią Sport były rzecznik prasowy PZPN oraz manager kadry, Jakub Kwiatkowski. Obecny szef "TVP Sport" przyznał również, że gdyby związek wykazał się umiejętnościami organizacyjnymi, Probierz nadal mógł pełnić dotychczasową funkcję.

- Doszedłem do wniosku, że w obecnej sytuacji najlepszą decyzją dla dobra drużyny narodowej będzie moja rezygnacja ze stanowiska selekcjonera. Pełnienie tej funkcji było spełnieniem moich zawodowych marzeń i największym życiowym zaszczytem - powiedział Michał Probierz, cytowany przez PZPN. Komunikat o dymisji 52-latka z posady selekcjonera reprezentacji Polski został opublikowany w czwartkowy poranek.
To pokłosie tego, co wydarzyło się w niedzielę i wtorek. A wydarzało się naprawdę wiele. Najpierw Probierz poinformował, że zgodnie z jego decyzją Robert Lewandowski nie będzie już kapitanem reprezentacji Polski. Napastnik Barcelony odpowiedział natychmiastowo i bardzo boleśnie. Zapowiedział rezygnację gry w drużynie, którą prowadzi Michał Probierz. Dwa dni później "Biało-Czerwoni" przegrali 1:2 z Finlandią w trzecim meczu eliminacji mistrzostw świata. Wszystko zaszło już za daleko. Posada 52-latka wisiała na włosku. Wydawało się, że do zwolnienia dojdzie już w środę, jednak "topór" na Probierza przyszedł dzień później.
Jakub Kwiatkowski dla Interii Sport o dymisji Probierza: To nie pomaga rozwijać drużyny
Tuż po oficjalnym ogłoszeniu decyzji Michała Probierza o komentarz poprosiliśmy Jakuba Kwiatkowskiego, byłego rzecznika prasowego Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz managera reprezentacji Polski. Przypomnijmy, na początku grudnia 2023, niedługo po rozpoczęciu pracy przez Probierza, Kwiatkowski został zwolniony z PZPN. Obecnie pełni funkcję dyrektora "TVP Sport".
Michał Chmielewski, Interia Sport: Jaka była pana pierwsza reakcja po ogłoszeniu dymisji Michała Probierza?
- Sam fakt rozstania jest słuszną decyzją, biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich dni. Byłem wczoraj na Słowacji na meczu polskiej reprezentacji młodzieżowej... Jeżeli kibice na tym meczu śpiewają wulgarne piosenki odnoszące się do trenera Michała Probierza z sugestią, co on ma zrobić... Był na tym spotkaniu również Cezary Kulesza. Trudno oczekiwać, że ta współpraca miałby dłużej trwać.
Widział pan jakieś pozytywy jego pracy? Wypracowane schematy, poprawienie jakości? Czy wszystko szło w złym kierunku i ta decyzja ze sportowego punktu widzenia jest jak najbardziej słuszna?
- Można mi zarzucić, że ja powinienem być ostatni, który się w tym temacie wypowiada, ale kiedy Michał Probierz rozpoczął pracę, to naprawdę było widać - po tym smutnym epizodzie Fernando Santosa - że on tchnął w tę drużynę energię. Dało się to odczuć na pierwszych zgrupowaniach, w relacjach trenera z zawodnikami. I wtedy wydawało się, że to wszystko idzie w dobrym kierunku. Potwierdzeniem tego były baraże do mistrzostw Europy. Oczywiście, może w nich pięknie nie graliśmy, ale najważniejszy był awans. I awansowaliśmy. I na Euro 2024 też mówiono, no może poza meczem z Austrią, że tak kiepsko się nie prezentowaliśmy. Można więc było mieć nadzieję po tym pierwszym roku pracy, że jest jakiś rozwój, ale jesienią niestety wszystko się zatrzymało, a może nawet cofnęło. No i ta atmosfera wokół kadry, która ostatnio się pojawiła... To nie pomaga rozwijać drużyny.
Czy gdyby niedzielna afera z odebraniem opaski Robertowi Lewandowskiemu nie wybuchła, to Probierz - nawet w przypadku porażki z Finlandią - nie zdecydowałby się odejść?
- Ja myślę, że gdyby PZPN, Michał Probierz i Robert Lewandowski przedstawili opinii publicznej - wspólnie, w sposób logiczny, sensowny - absencję Roberta na tym zgrupowaniu, być może przy okazji rozwiązując temat opaski, bo to się dało załatwić, ale trzeba byłoby polecieć do Roberta, usiąść, porozmawiać, i opublikować razem z PZPN wspólny komunikat, to ja nie wiem, czy nawet w przypadku porażki z Finlandią prowadzilibyśmy teraz tę rozmowę.
- To tylko pokazuje, że od strony komunikacyjnej, to co wyprawiał związek w ostatnich dniach, to jest niesamowita katastrofa. Można się zastanawiać nad tym, jak to wszystko było prowadzone. Dla mnie to jest kompromitujące.
Jak pan wspomina pracę z byłym już selekcjonerem reprezentacji Polski?
- Po tych dwóch zgrupowaniach, na których byłem, złego słowa bym nie mógł powiedzieć. Naprawdę dało się odczuć zmianę tej atmosfery, bo wszyscy byli zmęczeni Santosem. I tutaj Michał Probierz na pewno miał dobre otwarcie. Oczywiście, nie wykorzystał szansy na bezpośredni awans na Euro 2024 - to się nie udało. Ale mimo tego, to naprawdę po tych dwóch pierwszych zgrupowaniach, w rozmowach z kolegami ze sztabu czy innymi ludźmi, mówiłem wszystkim: Widać, że to drgnęło i może iść w jakimś dobrym kierunku. Później nie było mnie już w środku, także trudno mi powiedzieć, jak to mogło wyglądać.
A czy z perspektywy czasu czuje pan żal do Michała Probierza, że podjął decyzję o pańskim zwolnieniu?
Nie. Było, minęło. Ja mam już nowe zajęcia, nowe perspektywy. Mam nawet inne przemyślenia - że za długo byłem w PZPN. To myśl, która towarzyszy mi od dłuższego czasu.


