Bezlitosna diagnoza ws. reprezentacji Polski. "Będzie coraz gorzej"
- Awans na mundial powinien być obowiązkiem, ale co dalej. Trzeba by na nim coś osiągnąć, a jak patrzę na naszą grę, to myślę, że będzie coraz gorzej. Niestety zawodnicy są coraz słabsi. Raz na jakiś czas, ktoś błyśnie formą, jak teraz Jakub Kamiński. To jednak nie są liderzy. Tacy jak Robert Lewandowski, który zaraz zakończy karierę, Kamil Glik czy często krytykowany Grzegorz Krychowiak - twierdzi Maciej Terlecki, mistrz Europy do lat 16.

Andrzej Klemba, Interia: Zagrał pan kilkadziesiąt meczów w reprezentacjach młodzieżowych, z kadrą zdobył mistrzostwo Europy do lat 16, a w mistrzostwach świata do lat 17 zajął czwarte miejsce. W pierwszym zespole wystąpił pan tylko raz - w 1999 roku przeciwko Nowej Zelandii, z którą zespół Jana Urbana zmierzy się towarzysko w czwartek.
Maciej Terlecki: To była fajna przygoda, miło ją wspominam. To rzeczywiście był mój debiut i jedyny mecz. Choć w tym turnieju o Puchar Króla Tajlandii zagraliśmy jeszcze z Brazylią, ale potem uznano to za mecz nieoficjalny. To była bardziej kadra Sao Paulo, ale było tam mnóstwo dobrych zawodników. Potrafili grać naprawdę dobrze w piłkę.
Ma pan w ogóle koszulkę z tego meczu z Nową Zelandią, czy to gdzieś tam zaginęło?
- Może i gdzieś mam. Ja nie wymieniałem się koszulkami. Jak już to zostawiałem sobie. Gdzieś to pewnie pochowane jest. Przeprowadzałem się tyle razy, może są u moich rodziców, ale oni też zmieniali lokale. Pewnie to w jednym kartonie wszystko jest.
Mecz z Nową Zelandia graliście ponad 25 lat temu. Pamięta pan jeszcze?
- Zremisowaliśmy 0:0 i grałem na stoperze. To były wtedy takie czasy, że kiedy byłem w Widzewie, to Tomek Łapiński często łapał kontuzje. Trener Franciszek Smuda próbował różnych zawodników na jego zastępstwo. Mirka Szymkowiaka, ale on nie nadawał się na stopera, bo brał piłkę, biegł i próbował się kiwać ze wszystkimi. Radek Michalski to tak szybkościowo mu nie pasował, a Darek Gęsior to był dramat w tej roli. No i stwierdził, że ja tam zagram i wypaliło. Podłapał to też trener młodzieżówki Paweł Janas i też mnie tam wystawiał. W Tajlandii u trenera Janusza Wójcika w meczu z Brazylią stoperem był Tomek Wałdoch, a potem wrócił na urlop. Wójcik stwierdził, że dobrze grałem w młodzieżówce na stoperze i na tej pozycji wystawił mnie z Nową Zelandią. Zagrałem bardzo dobre spotkanie. Trzeba pamiętać, że to były początki wielu wielkich karier reprezentacyjnych jak Michała Żewłakowa czy Maćka Żurawskiego, czy też Artura Wichniarka.
Dziękuje za wspomnienia. Przejdźmy do obecnej kadry, która towarzysko zagra z Nową Zelandią, a potem o punkty w kwalifikacjach do mistrzostw świata z Litwą. Trener Jan Urban w debiucie zremisował z Holandią, a potem wygrał z Finlandią.
- Zobaczymy, jak kadra będzie grała w dłuższym okresie czasu. Z Holandią na dziesięć spotkań byśmy przegrali dziewięć, ale właśnie zdarzył się ten jeden i zremisowaliśmy. Byliśmy gorsi od nich. Holandia tej jesieni gra dość słabo. Po meczu z Polską męczyli się z Litwą. Prowadzili 2:0, a rywale wyrównali i w końcu udało im się strzelić trzecią bramkę. To też świadczy o tym, że reprezentacje trzeba oceniać podobnie jak kluby. Ktoś może być mocny na papierze, ale przychodzi taki czas, że gra po prostu słabiej. I wtedy jest szansa, żeby urwać punkty tym najlepszym. Tylko trzeba ją wykorzystać i to reprezentacji Polski się udało.
Gdyby trafiła na Holandię, która rozgrywała świetne mecze z Hiszpanią w Lidze Narodów, to byśmy dostali piątkę.
Jaką rolę odegrał nowy selekcjoner?
- Urban po prostu jest praktykiem. Nie kombinuje, postawił na chłopaków, którzy w danym momencie jego zdaniem byli najlepsi. Wiedział, że nie może grać otwartego futbolu z Holandią. Cofnął właściwie cały zespół. Stracił bramkę, ale wiedział, że dopóki tylko jedną, to będziemy mieli okazję. No i się udało, a Holandia zaczęła troszeczkę panikować. Była zdziwiona, że Polska właściwie żadnego strzału nie oddaje, a nagle zdobyła bramkę. To są właśnie takie mecze. Słowacja potrafiła wygrać z Niemcami. Z Finlandią dobrze, że dość szybko strzeliliśmy bramkę. Urban dwa razy postawił na tych samych zawodników. Widać też, że to człowiek, który ma autorytet, był przecież wybitnym reprezentantem. Umie rozmawiać i jest dobrym psychologiem. Jest normalnym człowiekiem. Jakbyśmy wzięli zwykłego faceta, tylko z niesamowitym doświadczeniem piłkarskim i trenerskim. I to wystarczy. To pokazuje, że zna najważniejsze podstawy, ma oko, kogo powołać i w danym momencie stworzyć dobrą atmosferę. I być po prostu sprawiedliwym. W piłce jest tak, że nie każdego będzie się równo traktowało. Niektórym wolno więcej i pozostali muszą się z tym pogodzić. Inaczej traktuje się z reprezentantów, którzy już coś osiągnęli i nie muszą nic aż tak bardzo udowadniać. A inaczej takich, którzy są w tej hierarchii niżej. I on to rozumie.
To jest taka stara szkoła i trener Urban wraca do korzeni.
Przed reprezentacją ważny wyjazdowy mecz z Litwą.
- I nie będzie łatwo. Jeśli Polska strzeli w pierwszej połowie bramkę, to problemów nie powinno być. Gorzej będzie, gdy to się nie uda. Choć powiem szczerze, że te eliminacje trochę mnie śmieszną. W dzisiejszych czasach nie awansować na duży turniej, to byłby szok. Ostatnio zajęliśmy w grupie trzecie miejsce, a i tak poprzez baraże zagraliśmy na Euro.
No właśnie, kiedyś w mistrzostwach Euro grało osiem zespołów, a na mundialu 12 drużyn z Europy. Wtedy było się trudno się zakwalifikować.
- A teraz można się śmiać, że trudniej się nie dostać. Dlatego takie gadanie, że teraz kadra dostaje się na prawie każdą imprezę, jest trochę na wyrost. W tym sensie, że jakby kiedyś można było się dostać z drugiego miejsca, albo nawet z trzeciego, to Polska byłaby na każdej imprezie. A jak się trafiło w grupie eliminacyjnej na przykład na Holandię i Anglię, to było wiadomo, że szanse są niewielkie. Teraz mamy Holandię i drugie miejsce może dać awans. Dlatego ja wolałbym patrzeć długoterminowo. Kwalifikacja na mundial powinna być obowiązkiem, ale co dalej? Musimy tak grać, żeby była nadzieja coś osiągnąć na dużych imprezach. Jak jednak patrzę na naszą grę, to myślę, że będzie coraz gorzej. Niestety zawodnicy są coraz słabsi. Raz na jakiś czas, ktoś błyśnie formą, jak teraz Jakub Kamiński. To jednak nie są liderzy. Tacy jak Robert Lewandowski, Kamil Glik czy często krytykowany Krychowiak. Nie widzę takiego piłkarza jak Jakub Błaszczykowski. Za chwilę karierę w kadrze zakończy Lewandowski, odejdzie Kamil Grosicki. I kto nam zostanie? Jan Bednarek moim zdaniem gra na 110 procent swoich możliwościach. Wielu go krytykuje, ale on osiągnął bardzo dużo. On wykorzystuje maksymalnie swoje możliwości.
Wspomniał pan o Bednarku, który u trenera Urbana tworzy teraz obronę z Jakubem Kiwiorem i Przemysławem Wiśniewskim. Tego ostatniego wymyślił selekcjoner, postawił na niego i spisał się bardzo solidnie.
- Pamiętał go jeszcze z czasów w Górniku Zabrze. Wydaje mi się, że po prostu wiedział, jakie ma dobre strony i podpasował trenerowi. Tylko my często kibice i dziennikarze w przypadku reprezentacji miotamy się od bandy do bandy. Jak na przykład zremisujemy z Holandią i wygramy z Finlandią, to od razu zachwyty, jak Urban wszystko wspaniale poukładał. Jak zremisujemy z Litwą, to będziemy na nie i trzeba ich wszystkich wyrzucić. Wygramy z Holandią, to będzie cudowna reprezentacja. Tak było na ostatnich mistrzostwach Europy. Z Holandią prowadziliśmy 1:0, potem było 1:1, ale graliśmy otwartą piłkę i skończyło się porażką. Tak na marginesie to w tym meczu spisaliśmy się lepiej niż we wrześniu. Mieliśmy pecha, przegraliśmy, ale cieszyliśmy się, że z Austrią będziemy faworytem. I zagraliśmy słabo. Z nieba do piekła. Dlatego mówię: spokojnie z tymi ocenami. Będziemy mogli powiedzieć coś po zakończeniu eliminacji, ale to jest dopiero początek.
Od 2002 roku reprezentacja była na większości dużych imprez, ale właściwie tylko raz - w 2016 roku - można powiedzieć, że był to sukces.
- Rzeczywiście wtedy wyjście z grupy było zasłużone. W pierwszym spotkaniu byliśmy lepsi od Irlandczyków. Potem rozegraliśmy dobry mecz z Niemcami. Trochę mieli przewagę, ale my i oni stwarzaliśmy okazje. Taki mecz na remis. I potwierdziliśmy zwycięstwem z Ukrainą. Byliśmy lepsi, od tych, od których powinniśmy być, a z tymi teoretycznie lepszymi, jak Szwajcaria zagraliśmy równorzędne spotkania. Nie było tak, że Portugalia nas naciskała, a my się tylko broniliśmy. Nasz wynik był poparty dobrą grą. To był zespół poukładany, który grał bardzo solidnie. Teraz jest trochę tak, że a to jeden zawodnik wystrzeli, dyspozycja dnia albo bramkarz nam wybroni. To nie jest takie wypracowane. W 2016 roku wszyscy najlepsi zawodnicy jak Piszczek, Błaszczykowski, Lewandowski, Krychowiak, Fabiański, Glik i Pazdan, który miał turniej konia, zagrali bardzo dobrze.
Czyli tak naprawdę prawdziwym sprawdzianem będą dopiero mistrzostwa świata? Tylko jeszcze nie awansowaliśmy na mundial…
- Rewanż z Holandią już będzie takim testem. Chyba że przed tym meczem kwestia awansu z pierwszego miejsca już będzie rozstrzygnięte. W każdym razie Holendrzy dobrze grają na wyjazdach, a my podobno świetnie czujemy się na Narodowym. To będzie taki dobry sprawdzian i coś nam powie o kadrze. A potem ewentualnie baraże, które będą trudne. Trener musi doprowadzić do tego, żebyśmy zaczęli grać skutecznie i wtedy mamy szansę. Jeśli jednak będzie to taki poziom jak z Finlandią, to nie mamy szans z takimi drużynami jak na przykład Austria, Szwajcaria, Włochy czy Belgia.















