Zwrot akcji w Pucharze Polski. Już żegnali się z nadziejami, nagle samobój
Pod koniec października rozpoczęła się kolejna faza piłkarskiego Pucharu Polski. Już na dziś zaplanowano bardzo ciekawe spotkanie w centralnej części naszego kraju, gdzie ŁKS podejmował na własnym terenie GKS Katowice. Łodzianie nie byli faworytami, ale przemawiała za nimi ponad pięciomiesięczna seria domowych potyczek bez porażki. Przyjezdni długo pozostawali jednak bezlitośni. Aż w końcówce nagle padła bramka samobójcza.

Wtorkowe starcie w Łodzi śmiało można było nazwać hitem dnia w Pucharze Polski. Na obiekcie przy Unii Lubelskiej spotkały się zespoły występujące na co dzień w dwóch najwyższych klasach rozgrywkowych. O podkręcenie emocji zadbali dodatkowo trenerzy. Z obu stron do boju zostali posłani czołowi piłkarze. Nie zmienił tego nawet fakt, że GKS w piątek czeka wyjazdowa potyczka w PKO BP Ekstraklasie. Rafał Górak postanowił nie kalkulować i uzyskać spokojny awans do dalszej fazy rozgrywek.
W pierwszej połowie jego wybrańcy dali mu spore powody do radości. Na boisku błyszczał przede wszystkim sprowadzony w lecie z Pogoni Szczecin Marcel Wędrychowski. Pomocnik raz po raz imponował indywidualnymi rajdami lub świetnymi podaniami. To jednak nie on wpisał się na listę strzelców do przerwy. Po prawie pół godziny gry koszmarny błąd popełnił Sebastian Rudol, który zaspał w obronie i sfaulował Marcina Wasielewskiego we własnym polu karnym. Sędzia natychmiastowo podyktował "jedenastkę". Na gola w pewnym stylu zamienił ją Arkadiusz Jędrych.
GKS zdecydowanie lepszy od ŁKS-u. Katowiczanie grają dalej w Pucharze Polski
Katowiczanie nawet po objęciu prowadzenia nie zamierzali się cofać. Często próbował wspomniany Marcel Wędrychowski, to właśnie on tuż przed przerwą wypatrzył świetnie ustawionego Bartosza Nowaka. Zimną krew zachował wtedy zaledwie osiemnastoletni Łukasz Jakubowski. Bramkarz okazał się największym bohaterem gospodarzy w pierwszej połowie. Dzięki niemu ŁKS mógł liczyć na korzystny wynik.
Obraz gry nie zmienił się po kwadransie. Wciąż pierwszoplanową rolę odgrywał Marcel Wędrychowski. Serca kibiców gości zadrżały jednak w okolicach 55 minuty, kiedy to bramkarz GKS-u potrzebował interwencji medycznej. Rafałowi Strączkowi ostatecznie nie stało się nic poważnego. Parę chwil później golkiper wraz z kolegami miał kolejne powody do radości. Mocnym strzałem prowadzenie ekipy z województwa śląskiego podwyższył Ilia Szkurin. Białorusin odetchnął tym samym z ulgą, bo w pierwszej połowie przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem, lekceważąc trochę umiejętności młodszego rywala.
Gdy wydawało się, że dziś nie wydarzy się już nic ciekawego, samobójcze trafienie zanotował Arkadiusz Jędrych. Łodzianie uwierzyli w sukces i ruszyli do przodu po to, by doprowadzić do dogrywki. Nie udała im się jednak ta sztuka, pomimo doliczonych aż sześciu minut przez sędziego.
Dzisiejsza porażka ŁKS-u to dopiero pierwsze niepowodzenie na własnym terenie w obecnie trwającym sezonie. Po raz ostatni z opuszczonymi głowami łódzcy piłkarze zmierzali do szatni dokładnie 25 maja tego roku. Wówczas sposób znaleźli na nich zawodnicy Znicza Pruszków.







![TOP 3 gole eliminacji Mistrzostw Świata 2026 z 13.11.25 [WIDEO]](https://i.iplsc.com/000LXFE3GTQ94RJH-C401.webp)





![Sensacja w polskiej grupie. Polska już pewna udziału w barażach [TABELA]](https://i.iplsc.com/000LXFFUKBWLAMAM-C401.webp)