Puszcza po raz drugi w historii klubu dotarła tak wysoko w Pucharze Polski. Przed dwoma laty drużynie z podkrakowskich Niepołomic udała się ta sztuka po wyeliminowaniu Lechii Gdańsk. Teraz podopieczni trenera Tułacza mają na rozkładzie kolejny zespół z ekstraklasy. Dzięki temu sukcesowi klubowy budżet wzbogaci się o 125 tysięcy złotych.Gospodarze szybko prowadzenie objęli już po strzale Marcina Orłowskiego. Gdy w 73. minucie Łukasz Szczepaniak podwyższył na 2:0 wydawało się, że jest już po meczu, ale dziesięć minut przed końcem Patryk Stępiński zdobył kontaktową bramkę i Wisła mocno przycisnęła. Gościom nie udało się jednak doprowadzić do dogrywki, a w ostatniej akcji meczu Hubert Tomalski ustalił wynik na 3:1.Mecz rozgrywany był w trudnych warunkach, przy siąpiącym deszczu i na bardzo grząskiej murawie. "Jestem bardzo szczęśliwy i dumny z moich zawodników. Czapki z głów przed nimi, bo graliśmy czwarte spotkanie w przeciągu jedenastu dni. To był dla naszej drużyny ogromny wysiłek fizyczny, ale daliśmy radę. Cieszę się, że tak pozytywnie zakończyliśmy ten rok" - podkreślił Tułacz.Puszcza rzeczywiście ma ostatnio bardzo dobry czas. W rozgrywkach pierwszej ligi zajmuje szóstą lokatę, co zważywszy na niewielki budżet klubu, jest cennym osiągnięciem. Trener Tułacz przyznał, że był to jeden z najlepszych meczów w wykonaniu jego zespołu."Graliśmy z dobrym zespołem z ekstraklasy, więc wiedzieliśmy też, że będą trudne momenty i takie były przy stanie 2:1. Nasze bramki nie padły po przypadkowych akcjach. Mieliśmy trochę problemów, bo w ostatnim meczu w Poznaniu z Wartą, gdzie graliśmy na zmrożonej murawie Piotr Stawarczyk złamał rękę, a Łukasz Futrak naderwał mięsień. Wracaliśmy do domu w minorowych nastrojach, dlatego ten sukces smakuje potrójnie, bo wiedzieliśmy, co przeszliśmy przed tym spotkaniem. Takie zwycięstwa są świętem dla naszych kibiców" - zauważył Tułacz.Dla Wisły porażka w Niepołomicach, to spore rozczarowanie, zwłaszcza że płocki zespół chciał się zrehabilitować za ostatnią, dotkliwą porażkę 0:4 w meczu ekstraklasy z Górnikiem Zabrze. Trener Kibu Vicuna nie wysłał najmocniejszego składu, ale w drugiej połowie wprowadził do gry: Niko Varelę, Giorgiego Merbaszwilego i Ricardinho. Rezerowowym nie udało się jednak odwrócić losów spotkania."Gratuluję Puszczy awansu. Chcieliśmy wygrać, ale nie zagraliśmy dobrze. Może ostatnie dwadzieścia pięć minut było lepsze w naszym wykonaniu. Mieliśmy wtedy inicjatywę i okazje bramkowe. Nie udało się. Nie mam jednak do zawodników pretensji, bo walczyli jak mogli na tym trudnym boisku" - ocenił Hiszpan.