37-letni napastnik jest związany z Błękitnymi Stargard od 1999 roku - z dwuletnią przerwą na grę w kilku innych drużynach. Parę razy wystąpił w Błękitnych w drugiej lidze jesienią 2003 roku , ale wówczas klub zbankrutował i został wycofany z rozgrywek. Przed pierwszym spotkaniem z Lechem Poznań, 1 kwietnia, na antenie Polsatu Gajda poinformował, że poprzez wiadomość SMS trener "Kolejorza" Maciej Skorża zaproponował mu spotkanie i być może angaż w kolejnym okienku transferowym. To był żart primaaprilisowy, ale już po rewanżu Skorża "odwdzięczył się" stwierdzeniem, że podobał mu się gracz z dziesiątką (Gajda - red.), wyróżniający się szybkością i umiejętnością dobrego zastawiania. I gdyby nie zaawansowany wiek, mógłby się nim zainteresować. - Zadzwonili do mnie z Polsatu, poprosili o taki żart, dałem się namówić, zrobiłem to z pełną świadomością. Jeżeli uraziłem trenera Skorżę, to proszę go przeprosić. A dzisiaj już nie ma Prima Aprilisu. Łechtać człowieka jest rzeczą bardzo fajną, szczególnie dla tego, który jest łechtanym. No ale panowie... - odrzekł Gajda zapytany o komentarz do wypowiedzi trenera Lecha. - Nie wiem, czy trener żartował, ja się staram stąpać po ziemi. Jestem w tej drużynie po to, by czasem trochę lodu położyć na głowach tych młodych chłopaków. A do trenera Skorży mam prośbę, by przyjrzał się kilku z nich - mówi napastnik Błękitnych Stargard. Wasz trener Krzysztof Kapuściński powiedział, ze gdyby nie czerwona kartka dla Kosakiewicza, to w finale zagraliby Błękitni. Co pan na to? Robert Gajda: - Teraz łatwo jest gdybać, ja jestem w tej drużynie od tego żeby ją trzymać rozumem, a nie sercem. Nie powiem więc, czy bylibyśmy wówczas w finale. Na pewno byłoby trudno, ale nie ze mną takie rozmowy. Ze mną można porozmawiać o faktach, a fakty są takie, że do Warszawy nie pojedziemy. Po waszej wygranej z Cracovią pojawiały się jeszcze głosy, że trafiliście na słabszy moment rywala. W meczu z Lechem pokazaliście jednak mądrą piłkę. - Pierwsze pięć minut zagraliśmy bardzo źle, mogliśmy dostać bramkę. Nie dostaliśmy jej, rośliśmy z każdą minutą i sami strzeliliśmy gola. Cieszę sie każdą minutą z tymi młodymi chłopakami. Prawdopodobnie jeszcze na rok podpiszę kontrakt, ale jeżeli z tego zespołu nie odejdzie latem trzech, czterech z nich, to nazwę to pomyłką.. Chciałbym, żeby oni szli wyżej, rozwijali się, bo choć dzisiaj nie zagraliśmy może najlepszego spotkania, to wcześniej pokazali już, że potrafią regularnie grać na wysokim poziomie. Wyeliminowaliśmy Cracovię, pokonaliśmy u siebie Lecha, wygraliśmy chyba z trzema klubami z pierwszej ligi. I to nie jakoś przypadkowo, ale pewnie. Mieliśmy swoje plany i je realizowaliśmy. Ci młodzi chłopcy powinni występować w wyższych ligach, a mi pozostaje jeszcze cieszyć się każdą chwilą z nimi w jednym zespole. Latem kilku z nich już tu być nie powinno. Jak pan oceni sytuację z czerwoną kartką dla Kosakiewicza? - Ja zadam pytanie trochę inaczej: jak wyglądała sytuacja z faulem na pierwszą żółtą kartkę? Druga była ewidentna, ale pierwsza? Dla mnie troszeczkę niezrozumiała, ale z pewnych względów nie będę się dalej wypowiadał. Jakie znaczenie dla rozwoju piłki w Stargardzie może mieć ten awans do półfinału Pucharu Polski? - Na trybunach stadionu w Poznaniu były trzy tysiące naszych kibiców, nasz stadion pomieści może 2800 osób. Mnie się łezka uroniła, jak ci ludzie pół godziny po spotkaniu klaskali i skandowali. Oni powinni w nagrodę móc kibicować na Stadionie Narodowym. Dla mnie ta nasza pucharowa przygoda nie będzie miała większego znaczenia, pogram pewnie jeszcze z rok. Za to klub powinien dalej prowadzić taką politykę personalną jak do tej pory. Jest jeszcze druga sprawa: czy mamy takich ludzi w Zachodniopomorskim by zdołali dorównać, bo wybraliśmy już wszystkich najlepszych i udało się ich wprowadzić do zespołu. Wiadomo, jakie są u nas płace, za to mamy płacone na czas i z tego się cieszymy. Chciałbym, aby ten półfinał pomógł seniorskiej piłce nożnej. Po raz ostatni grałem z Błękitnymi w Pucharze Polski 15 czy 16 lat temu, przegraliśmy z Czarnymi Żagań 1-2. Już o tym zapomniałem, ale dziś ktoś napisał o tym w gazecie. Wtedy to była pierwsza runda, teraz skończyliśmy na półfinale. (Robert Gajda patrzy na zegarek, dochodzi pierwsza w nocy, piłkarze Lecha już dawno opuścili stadion) - Wszystko by się zgadza, minęła dwunasta, bal się skończył, Kopciuszek może się zawijać do domu. Trener Kapuściński również powinien pracować w wyższej lidze? - Wiadomo, że jedno kreuje drugie. Nie ma drużyny bez trenera i trenera bez drużyny. To się musi łączyć, bo supertrener nic nie zrobi bez zespołu. Wszystko się zazębiło, było trochę szczęścia w tym pucharze, trochę radości i fantazji. Dzisiaj Lech wyrwał nas z tej bajki, zrobił to jak w jakimś koszmarze. Trzeba to przyjąć z pokorą, tak jak zwycięstwa przyjmowaliśmy z radością. Wierzę, że za dwa, trzy lata obejrzę któregoś z tych chłopaków gdzieś w lidze, choć słyszałem też coś o reprezentacji. Spokojnie, wszystko po kolei. Medialnymi wypowiedziami to przebija pan piłkarzy z Ekstraklasy... - Nie wiem, w jakim sensie, bo ja jestem człowiekiem nudnym, mogę odpowiadać rzeczowo. Jestem magistrem ekonomii, umysł mam ścisły, za wiele emocji wam nie dostarczę. Mam rodzinę, dwójkę dzieci, jestem szczęśliwym ojcem, mężem, przynajmniej na tę chwilę tak mi się wydaje. Jakąś szkołę skończyłem, ale nie uważam, że szkoła daje to, że ktoś się umie wypowiadać albo coś mądrego powie. Poza tym jestem po ekonomii, więc nie rozumiem zachwytów. Ale skoro tak mówicie, to dziękuję. Rozmawiał i notował Andrzej Grupa