Ruch do poniedziałkowego starcia podchodził podwójnie zmotywowany. Piłkarze doskonale mieli świadomość tego, że w najlepszym scenariuszu zaledwie dwa mecze dzielą ich od wielkiego finału na PGE Narodowym. Podrażnił ich dodatkowo sobotni blamaż z Wisłą Kraków. Na wypełnionym po brzegi Stadionie Śląskim podopieczni Mariusza Jopa robili, co tylko chcieli i triumfowali aż 5:0. W województwie śląskim zrobiło się nerwowo. Za pośrednictwem platformy X w mocnych słowach do zawodników zwrócił się nawet prezydent miasta. "Dziś już na chłodno, ale trzeba to jasno powiedzieć, że piłkarze i sztab trenerski przynieśli wstyd Ruchowi, dając się pobić we wstydliwy sposób przy historycznie najwyższej frekwencji w meczu ligowym w XXI wieku. Nie przystoi to w tak Wielkim Klubie. Dzisiaj tylko zwycięstwo" - napisał Szymon Michałek. Polityk, podobnie zresztą jak kibice, oczekiwał 25 lutego zupełnie innej postawy piłkarzy biegających w niebieskich koszulkach. Ruch Chorzów w półfinale Pucharu Polski. Zaczęło się od nietrafionego karnego Korony Na pierwszy wybuch radości kilku tysięcy osób na trybunach nie czekaliśmy specjalnie długo. Do iście zwariowanych scen doszło w dwunastej minucie. Najpierw gospodarze jęknęli z zawodu, ponieważ arbiter podyktował karnego dla ekstraklasowicza. Nuno Pedro przegrał jednak pojedynek z bramkarzem. Z akcją szybko pomknęli gospodarze, którzy nieco ponad sto sekund później cieszyli się z objęcia prowadzenia. Jehor Cykało pokonał golkipera Korony po dośrodkowaniu Filipa Starzyńskiego z rzutu wolnego. Miejscowi, pomimo pozytywnego wyniku na tablicy świetlnej, nie zamierzali się zatrzymywać. Drugi cios wyprowadzili tuż po przerwie. Bohater? Znów Jehor Cykało. Gdyby przyznawano statuetkę MVP, prawdopodobnie skradłby mu ją jednak Jakub Bielecki. Bramkarz "Niebieskich" obronił później kolejną "jedenastkę", dzięki czemu chorzowianie pewnym stylu awansowali do półfinału i są już tylko albo aż jeden krok od majowej wizyty na PGE Narodowym. Przyszłego rywala poznają na początku marca, kiedy odbędzie się losowanie.