W poprzedniej rundzie Pucharu Polski po bramce Wojciecha Zyski (w konfrontacji z Puszczą ten zawodnik nie zagrał z powodu kontuzji) starogardzianie wyeliminowali spadkowicza z pierwszej ligi Górnika Łęczna, ale w 1/16 finału musieli uznać, także na własnym stadionie, wyższość czwartej drużyny pierwszej ligi."Pierwsza liga nie wybacza błędów. Za nami fajna przygoda i niewykluczone, że gdybyśmy zmierzyli się z trochę słabszym rywalem, moglibyśmy nadal rywalizować w tych rozgrywkach. Puszcza okazała się jednak bezlitosna i srodze nas skarciła. To nie jest przypadek, że ta drużyna tak wysoko plasuje się w pierwszej lidze. Ma swój styl, gra agresywnie, a do tego jest bardzo groźna przy stałych fragmentach, zwłaszcza po dalekich wrzutach z autu" - stwierdził Kowalski.38-letni szkoleniowiec KP komplementował swoją drużyną, która, zwłaszcza w pierwszej połowie, kilka razy zagroziła bramce rywali."Zmieniliśmy ustawienie, bo wyszliśmy dwójką napastników, ale nasz plan zakładał grę z kontry oraz stwarzanie zagrożeń po stałych fragmentach. Mieliśmy dużo sytuacji, jednak często do szczęścia brakowało nam centymetra bądź dwóch. Jestem jednak zadowolony z postawy swojego zespołu, który przez 70 minut grał jak równy z równym z jednym z kandydatów do awansu do ekstraklasy. Co prawda po stracie drugiego gola wszystko w naszej drużynie siadło, ale wstydu na pewno nie przynieśliśmy" - dodał Kowalski.Trener Puszczy przyznał, że nie należy sugerować się końcowym wynikiem tego spotkania."Można odnieść wrażenie, że zanotowaliśmy bezproblemowe zwycięstwo, a tak wcale nie było. Rywale zaprezentowali się, zwłaszcza jeśli chodzi o cechy wolicjonalne, z bardzo dobrej strony. Gospodarze starali się nam odgryzać, a mają kilku ciekawych chłopaków o bardzo dobrych warunkach fizycznych. Wydaje mi się jednak, że lepiej wytrzymaliśmy to spotkanie pod względem fizycznym i w końcówce widać już było naszą wyższość. Wtedy uspokoiliśmy grę, utrzymywaliśmy się przy piłce i wynik nie był zagrożony" - powiedział PAP Tomasz Tułacz.Wszystkie bramki dla gości zdobył 23-letni Krzysztof Drzazga, który z dorobkiem siedmiu goli zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji najlepszych snajperów pierwszej ligi."Krzysiek sfinalizował nasze akcje, za co należą mu się słowa uznania, ale na jego bramki pracuje przecież cały zespół. W tym meczu pokazaliśmy też to, co nas cechuje. Bazujemy bowiem na dobrej skuteczności i niezłej organizacji gry w defensywie" - podsumował 48-letni szkoleniowiec.