Podczas czwartkowej konferencji prasowej Rafał Augustyniak zapowiadał, że piłkarze obydwu drużyn będą się wzajemnie badać. Zawodnik Legii Warszawa przewidywał, że ani jedni, ani drudzy nie zdecydują się na szaleńcze ataki od początku. Nie wiemy, czy blefował, czy nie, ale fakty są takie, że było wprost przeciwnie. Ciekawie było bowiem w zasadzie od pierwszego gwizdka sędziego. Dominowała Legia, ale i Pogoń potrafiła czasem odpowiedzieć jakąś akcją zaczepną. W 14. minucie padła natomiast otwierająca wynik spotkania bramka. Zdobył ją Luquinhas, który nabiegł na płasko dośrodkowaną w pole karne piłkę. Finał Pucharu Polski. Niesamowite zamieszenie w polu karnym Pogoni Szczecinianie starali się gonić wynik, tymczasem po kilku minutach zostali skarceni po raz drugi. Po straszliwym zamieszaniu na wysokości piątego metra piłkę do siatki wepchnął Steve Kapuadi. Sędzia Szymon Marciniak pierwotnie uznał bramkę, ale po chwili został wezwany do monitora. Analiza wideo wykazała, że Francuz dotknął piłkę ręką, więc gol nie mógł być uznany. Jednocześnie arbiter dopatrzył się... faulu Valentina Cojocaru. Podyktował więc rzut karny dla Legii! Przeraźliwe gwizdy na Narodowym. To stało się tuż przed początkiem finału Do wykonania jedenastki podszedł Marc Gual. Strzał Hiszpana został jednak zatrzymany przez Cojocaru, którego nazwisko kibice Pogoni skandowali przez kilka kolejnych minut. Wybronienie jedenastki - i wyrwanie się z objęć dwubramkowej straty - wyraźnie napędziło Pogoń. Blisko wyrównania było po uderzeniu Rafała Kurzawy w poprzeczkę. Wtedy Legii dopisało szczęście, ale los odwrócił się od warszawian niewiele później, w 40. minucie. Po stałym fragmencie gry najlepiej w polu karnym odnalazł się Danijel Loncar, który strzałem głową pokonał Kacpra Tobiasza. Do przerwy zatem 1:1. Finał Pucharu Polski. Kanonada na PGE Narodowym W drugą część spotkania zdecydowanie lepiej weszła Legia. Już w 46. minucie gola na 2:1 strzelił Ryoya Morishita. Japończyk wykorzystał błąd w wybiciu piłki przez szczecińską defensywę i z bliska pokonał Cojocaru. Pogoń nie podłamała się jednak stratą bramki. Podopieczni Roberta Kolendowicza nadali grali zgodnie ze swoimi założeniami i raz po raz stwarzali zagrożenie w polu karnym Legii. Dobre okazje strzeleckie mieli Efthymious Koulouris, Adrian Przyborek i Kamil Grosicki. Legia przetrzymała jednak napór i w 63. minucie wyprowadziła celny cios. Sam na sam z Cojocaru wyszedł Ilja Szkurin i nie dał Rumunowi szans. Pogoń odpowiedziała bardzo szybko - zaledwie cztery minuty później szczecinianie złapali kontakt. Do siatki trafił niezawodny Koulouris. Pogoń musiała coraz mocniej ryzykować, aby doprowadzić do wyrównania. W 85. minucie "Portowcy" zapłacili za ofensywną grę wysoką cenę. Legia wykorzystała ich błąd i zdobyła bramkę na 4:2. W doliczonym czasie gry "Portowcy" strzelili gola na 4:3. Do siatki trafił Kacper Smoliński. Na wyrównanie było jednak zbyt późno. Ostatecznie warszawianie sięgnęli po puchar. Trofeum wróciło do nich po dwóch latach. Z PGE Narodowego Jakub Żelepień, Interia