Już w drugim meczu Arki Gdynia pod wodzą Ryszarda Tarasiewicza pojawiły się schody. Trener obejmując drużynę znad morza zdawał sobie sprawę, że będą spotkania, które będzie trzeba "przewalcować". - Tak można się do tego odnieść. Był to taki mecz - powiedział po spotkaniu z Lechią Zielona Góra (1-0). - Między 60. a 80. minutą dopuściliśmy przeciwnika do dwóch czy trzech sytuacji - dodał trener żółto-niebieskich. Arka miała furę szczęścia Po zmianie stron gra gdynianom się nie układała. - Te sytuacje wynikały może nie po prostych błędach, ale wręcz po walce z przepchnięciem piłki, gdzie ona wracała do przeciwnika. Nasz bramkarz jednak dobrze interweniował. Mogliśmy - i powinniśmy - strzelić dwie lub trzy bramki w pierwszej połowie. Jedna dałaby nam troszeczkę więcej spokoju, szczególnie w środkowej strefie, bo nie ma co ukrywać - to jest tylko jeden mecz - zaznaczył Tarasiewicz zdając sobie sprawę, że zielonogórzanie byli w stanie wyeliminować gdynian. - Bardziej wynikało to stąd, że w pierwszej połowie próbowaliśmy przygotować atak grając na dwa lub trzy kontakty. Wolniej, ale dokładniej. Od 60. minuty graliśmy na jeden, po tym jednym kontakcie traciliśmy piłkę, przeciwnik ją odzyskiwał i wychodził praktycznie w równowadze, albo czasami nawet w przewadze. Prosiliśmy, żeby w środkowej strefie grać na dwa czy kontakty. Gdzieś ta piłka skakała, można było grać tak jak przed zmianą stron - wyjaśnił 59-letni szkoleniowiec. Tarasiewicz dokonał aż jedenastu zmian w porównaniu z ostatnim meczem ligowym. - Zawodnicy chcieli się zaprezentować jak najlepiej. Zagrali na tyle, ile mogli. Od strony mentalnej nie mogę mieć do nich zastrzeżeń - ocenił. Tomal niespodziewanym bohaterem W czwartej minucie doliczonego czasu gry bramkę na wagę awansu Arki do 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski zdobył młodzieżowiec Jerzy Tomal. - Na pewno to najpiękniejszy moment w mojej karierze. Za często bramek nie strzelam, ale udało się to wsadzić. Moja pierwsza reakcja? Nie wiem co pomyślałem, przez chwilę tak naprawdę nie docierało to do mnie. Jak chłopaki przybiegli się cieszyć, dopiero wtedy zrozumiałem, że padł gol - skomentował. - Było to ciężkie spotkanie. Można nawet powiedzieć, że w drugiej połowie Lechia dominowała. Rywale stworzyli więcej sytuacji od nas. Najważniejsze, że wywozimy z Zielonej Góry awans, to był nasz jedyny cel. Czuję się w dobrej dyspozycji, czekałem na ten moment. Wiedziałem, że jak dostanę szansę, to zrobię wszystko, żeby jak najlepiej ją wykorzystać. Myślę, że zagrałem dobry mecz - podsumował 18-letni prawy obrońca. Arka Gdynia nie ma czasu na odpoczynek. Już w niedzielę (31 października) zagra na wyjeździe z Miedzią Legnica. Będzie to pojedynek wicelidera (Miedź) tabeli z szóstym zespołem (Arka).