Zobacz zapis tekstowej relacji na żywo z tego meczu Tutaj znajdziesz zapis relacji na żywo na urządzenia mobilne Arka ma w swoim dorobku to trofeum. Zdobyła Puchar Polski w 1979 roku, kiedy w finałowym spotkaniu pokonała w Lublinie Wisłę Kraków 2-1. Wigry, wicelider pierwszej ligi, nie miały we wtorek nic do stracenia i od początku meczu starały się kontrolować przebieg wydarzeń na murawie. Już w drugiej minucie z rzutu wolnego strzelał Damian Kądzior, ale piłka przeszła obok słupka. W dziewiątej minucie goście powinni prowadzić 1-0. Lewą stroną urwał się Kamil Adamek, będąc pod linią końcową wycofał do nadbiegającego Omara Santany, po którego uderzeniu piłkę z linii bramkowej wybił Michał Marcjanik. Wigry w końcu jednak wyszły na prowadzenie. W 21. minucie po wrzucie z autu w wykonaniu Artura Bogusza, Kamil Zapolnik przedłużył piłkę głową, doszedł do niej Kądzior, który przerzucił ją nad bramkarzem. Cztery minuty przed końcem pierwszej połowy murawę opuścił Marcus Vinicius, który przy strzale doznał kontuzji. Zastąpił go debiutujący w Arce Luka Zarandia. W 45. minucie zrobiło się 2-0 dla gości. Szarżującego w pole karne Mateusza Radeckiego sfaulował Yannick Kakoko. Rzut karny wykorzystał Zapolnik. Pavels Szteinbors wyczuł, gdzie rywal uderzy, ale ten strzelił na tyle mocno, że bramkarz Arki nie zdążył z interwencją. - Wigry grają piłką, a my za nią biegamy - ocenił w przerwie na antenie Polsatu Sport Marcin Warcholak, obrońca Arki. Jego i kolegów schodzących na przerwę pożegnały gwizdy kibiców. Po zmianie stron na murawie pojawił się Michał Nalepa, który zmienił Kakoko. Druga część zaczęła się po myśli gospodarzy, który w 50. minucie zdobyli bramkę. Po dośrodkowaniu Dominika Hofbauera z rzutu wolnego, piłkę jeszcze trącił Dariusz Formella, a ta trafiła w Zapolnika. Sędzia Wojciech Myć po konsultacji z liniowym uznał, że piłkarza Wigier dotknął jej ręką. I powtórki telewizyjne, szczególnie jedna, pokazały, że miał rację, choć winowajca utrzymywał oczywiście inaczej. "Jedenastkę" pewnym strzałem wykorzystał Mateusz Szwoch. W tym momencie było wiadomo, że nie będzie dogrywki. Dwie minuty później goście znowu prowadzili różnicą dwóch goli. Po wrzucie piłki z autu Santana ograł Hofbauera, a następnie zdecydował się na strzał zza pola karnego, precyzyjnie posłana piłka znalazła drogę do siatki. Wigrom brakowało więc tylko jednego trafienia, aby zagrać w finale. W 64. minucie wydawało się, że sprawa awansu już się rozstrzygnęła. Świetnym uderzeniem z rzutu wolnego z około 30 metrów popisał się Hofbauer. Przymierzył lewą nogą w "okienko" bramki. To nie był jednak koniec emocji. W 79. minucie fatalny błąd popełnił Szteinbors. Bramkarz Arki wznawiając grę wypuścił piłkę, aby ją wybić, ale nie zauważył, że ma za plecami Kądziora. Ten zabrał mu ją i posłał do pustej siatki! Chwilę później goście strzelili nawet piątego gola, ale sędzia słusznie uznał, że Radecki był na pozycji spalonej po zgraniu piłki głową przez Zapolnika. - W naszej drużynie panuje jednak rozgoryczenie, bo czegoś zabrakło, szczególnie w tym pierwszym meczu - powiedział strzele dwóch goli Kądzior na antenie Polsatu Sport. W drugim półfinałowym spotkaniu PP Pogoń zmierzy się w środę w Szczecinie z Lechem o 20.45. W pierwszej potyczce poznaniacy zwyciężyli również 3-0. Decydujący mecz rozegrany zostanie 2 maja na PGE Narodowym w Warszawie. Po meczu powiedzieli: Dominik Nowak (trener Wigier Suwałki): "Po spotkaniu w naszej szatni były złość i łzy. Uważam, że swoją postawą w dwumeczu zasłużyliśmy na awans do wielkiego finału. W piłce nie ma rzeczy niemożliwych i wiedziałem, że jesteśmy w stanie zagrać wielkie spotkanie. Do Gdyni przyjechaliśmy z określonym planem, chcieliśmy być agresywni i stwarzać sytuacje, co się udawało. Były też kontrowersje. Jestem przekonany, że karnego dla Arki absolutnie nie było, natomiast w sytuacji, w której arbiter podyktował karnego dla Wigier, nasz zawodnik był zahaczany. Z kolei niektórzy utrzymywali, że w końcówce zdobyliśmy prawidłowo piątą bramkę, a inni twierdzili, że jednak nie. Moim zdaniem na takie spotkanie trzeba było desygnować trójkę sędziowską, która podołałaby zadaniu. - Chyba nikt nie spodziewał się, że Wigry są w stanie zagrać tak dobrze i bezkompromisowo. Dziękuję swojej drużynie za to jak walczyła, jak była zdeterminowana i jak rozegrała to spotkanie. Dziękuję też naszym kibicom, bo chyba nikt racjonalnie nie myślał, że po porażce 0-3 u siebie jesteśmy w stanie czymkolwiek zagrozić zespołowi z ekstraklasy. Tymczasem zagroziliśmy, bo to gospodarze do końca drżeli o wynik. Dziękuję też kibicom Arki, bo po raz pierwszy spotkałem się, aby cały stadion nam też bił brawo". Grzegorz Niciński (trener Arki Gdynia): "Fakty są takie, że w dwumeczu wygraliśmy 5:4 i osiągnęliśmy swój cel. Zagramy na PGE Narodowym, ale niesmak pozostał. To spotkanie nam nie wyszło, bo bramki traciliśmy po banalnych błędach. Słowa uznania dla Wigier, które zagrały otwarty futbol, stwarzały sytuacje i wykorzystywały je. Nerwowo było do samego końca. Nie wiem, czy wygrana 3-0 w pierwszym spotkaniu nas sparaliżowała, czy rozluźniła. Wiem natomiast, że moim zawodnicy potrafią i muszą grać lepiej, bo takie błędy nie przejdą w kolejnych meczach. Niektórzy piłkarze nie mieli świadomości, czym jest Arka, jaka była stawka tego spotkania i czym jest finał na Narodowym. Wszyscy zawiedliśmy, ja też. I nie uchylam się od odpowiedzialności. Takich błędów nie można popełniać. Na pewno korekty w składzie na ligowy mecz z Pogonią w Szczecinie muszą być". Arka Gdynia - Wigry Suwałki 2-4 (0-2) Bramki: 0-1 Kądzior (21.)., Zapolnik (45., karny), 1-2 Szwoch (50., karny), 1-3 Santana (52.) 2-3 Hofbauer (64.), 2-4 Kądzior (79.). Sędziował Wojciech Myć (Lublin). Widzów 4476. Paweł Pieprzyca Zobacz zestaw par półfinałowych Pucharu Polski