Włosi bardzo źle przyjęli tę wiadomość. "To przykład skrajnej niewdzięczności ze strony Anglików" - piszą bez wyjątku wszystkie tutejsze media. Irytacja z powodu rozstania z trenerem jest wyjątkowa w Rzymie, skąd pochodzi Ranieri. "Potraktowany został w sposób brutalny i bezwzględny" - uważa rzymski dziennik "La Repubblica", który krytykuje właścicieki i kibiców angielskiego klubu. "Dla wszystkich, tylko nie dla nich było oczywiste, że małe Leicester dostąpiło swego snu nocy letniej tylko raz i szaleństwem była nadzieja, że mógłby się on powtórzyć. Najwyraźniej ludziom z małego angielskiego miasteczka przewróciło się w głowie, jeśli wierzyli, że Ranieri dalej wygrywać będzie z Chelsea, Tottenhamem i Arsenalem oraz obu Manchesterami, a potem jeszcze w Lidze Mistrzów wyeliminuje Bayern albo Real Madryt" - pisze wyraźnie rozzłoszczony Maurizio Crosetti. "W rezultacie, uznany przed niespełna rokiem za najlepszego szkoleniowca świata, Ranieri został odprowadzony do drzwi, jak jakiś przybłęda" - dodaje. Autor żałuje, że włoski trener nie odszedł w momencie triumfu, który w przypadku Leicester był niepowtarzalny. "Corriere della Sera" porównuje wrzucenie go z angielskiego klubu do królobójstwa, bo zamiast o zwolnieniu należałoby mówić o detronizacji. Sami Anglicy nazwali go przecież King Claudio, w momencie, gdy zdawali sobie sprawę z cudu, jakiego dokonał, doprowadzając klub błąkający się po obrzeżach brytyjskiego futbolu do największego w jego historii zwycięstwa.