Przed startem trwającego sezonu Premier League raczej niewielu ekspertów wskazywało Chelsea jako zespół, który będzie mógł włączyć się do walki o mistrzostwo. Jednak ostatnie miesiące w wykonaniu "The Blues" są świetne. Po pięciu zwycięskich meczach z rzędu dopiero Everton był w stanie powstrzymać zespół z Londynu i wyszarpał remis. Takie same pragnienia mieli zawodnicy Fulham przed rywalizacją w drugi dzień świąt. Jednak "The Cottagers" nie byli faworytami rywalizacji na Stamford Bridge i bardzo szybko potwierdziło się, że wywalczenie nawet punktu może być trudnym wyzwaniem. Już w piętnastej minucie na listę strzelców wpisał się Cole Palmer. Pomocnik dostał piłkę na trzydziestym metrze, przedryblował dwóch zawodników rywali i uderzył z około dwudziestu metrów. Być może strzał nie był mocny, ale bardzo precyzyjny. Bernd Leno wyciągnął się jak struna, ale nie dosięgnął piłki, która wpadła do siatki. Palmer w odstępie pięciu minut od zdobycia bramki, jeszcze dwukrotnie próbował zaskoczyć niemieckiego bramkarza. Ale w obu tych przypadkach Leno z dużym spokojem złapał futbolówkę. Robert Sanchez swoimi umiejętnościami musiał się wykazać w dwudziestej szóstej minucie. W pole karne przedarł się Alex Iwobi. Hiszpan zdołał jednak złapać piłkę po strzale Nigeryjczyka. Druga połowa mogła zacząć się od mocnego uderzenia gospodarzy, bo piłkę do siatki w czterdziestej dziewiątej minucie skierował Levi Colwill. Obrońca "The Blues" był jednak na spalonym i trafienie nie zostało uznane. Niedługo potem świetnym uderzeniem popisał się Iwobi. Nigeryjczykowi niewiele zabrakło, aby piłka po jego strzale wpadła w okienko bramki Chelsea, ale ostatecznie zabrakło centymetrów. Niebezpiecznie dla wicelidera Premier League zrobiło się również w sześćdziesiątej drugiej minucie. Wówczas w świetnej sytuacji znalazł się Antonee Robinson. Amerykanin stanął oko w oko z Sanchezem. Co prawda oddał strzał, ale bramkarz Chelsea w ostatnim momencie skrócił kąt i utrudnił zadanie przeciwnikowi. Robinson ostatecznie uderzył wprost w bramkarza "The Blues". Pod koniec meczu Fulham grało odważniej i częściej spychało rywali do defensywy. Jednym z efektów tego był strzał Rodrigo Muniza w siedemdziesiątej ósmej minucie. Brazylijczyk uderzył głową, ale Sanchez był dobrze ustawiony i spokojnie chwycił piłkę. Podopieczni Marco Silvy dopięli swego w osiemdziesiątej drugiej minucie. Po indywidualnej akcji Iwobiego, dośrodkowaniu Robinsona i zgraniu piłki przez Timothy Castagne'a, piłkę do siatki z najbliższej odległości skierował Harry Wilson. Trafienie Walijczyka nie było jednak ostatnim w meczu. Wynik spotkania w piątej minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy ustalił Rodrigo Muniz, który wykończył kontratak swojego zespołu. Zwycięstwo Fulham na Stamford Bridge to niewątpliwie spore zaskoczenie.