Goście trzymali się dzielnie przez pół godziny. Zagęszczali przedpole własnej bramki, podwajali, potrajali krycie najgroźniejszych piłkarzy "Kogutów". Pierwszego gola londyńczycy po akcji mającej znamiona kontry. Delle Alli idealnie przymierzył z 20 m w dalszy róg i Huerelho Gomes był bez szans. Worek z bramkami rozwiązał się na dobre. W 39. min Son Hueng-min z lewej strony przedarł się w pole karne, uderzył, Gomes odbił, ale przy dobitce sprzed pola karnego Erica Diera był bez szans. Za moment sam Son wpisał się na listę strzelców, gdy po szybkim wypadzie uderzył zza pola karnego przy samym słupku. Piłkarze Watfordu leżeli na łopatkach i kryli na radar. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. W 55. min na 4-0 podwyższył Song, uderzeniem z powietrza zamknął akcję prawą flanką Kierana Trippiera. Po czwartym golu tempo meczu spadło, bo wszystko było jasne, a Watford nie szarpał się zbytnio w zabiegach o honorową bramkę. 32. kolejka Premier League: Tottenham - Watford 4-0 (3-0)