Liverpool przystępował do do tego spotkania z fatalnymi statystykami ligowymi za ostatnie tygodnie. Z 15 możliwych do zdobycia punktów podopieczni Juergena Kloppa zainkasowali tylko trzy. Legitymowali się pięcioma kolejnymi meczami bez zwycięstwa. Ale i tak w ocenie bukmacherów pozostawali faworytami. Może dlatego, że to dla Tottenhamu wyjątkowo niewygodny rywal. Na triumf nad "The Reds" ekipa z White Hart Lane czeka od października 2017 roku. Zobacz Interia Sport w nowej odsłonie Sprawdź! Kiedy już w trzeciej minucie do siatki gości trafił Heung-Min Son, wydawało się przez moment, że fatalna seria może zostać przerwana właśnie dzisiaj. Radość ekipy z Londynu była jednak przedwczesna. Arbiter zarządził analizę VAR i orzekł, że koreański pomocnik znajdował się na pozycji spalonej. Ta sytuacja zmobilizowała obrońców tytułu. Zwarli szeregi w defensywie i lepiej od rywala poczynali sobie w akcjach ofensywnych. Ich wysiłki przyniosły jednak rezultat dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Ze skrzydła zagrywał Sadio Mane, a piłkę z najbliższej odległości wepchnął do bramki Roberto Firmino. Błąd popełnił w tej sytuacji Hugo Lloris. Futbolówka w polu bramkowym powinna paść jego łupem. Przepuścił ją jednak przed nosem i po chwili został zmuszony do kapitulacji. Początek drugiej odsłony okazał się iście piorunujący. Już dwie minuty po wznowieniu gry prowadzenie Liverpoolu podwyższył Trent Alexander-Arnold, skutecznie dobijając uderzenie Mane. Chwilę później kontaktową bramkę strzałem sprzed pola karnego zdobył Pierre-Emile Hoejbjerg. Jeszcze przed upływem godziny golkipera gospodarzy pokonał Mohamed Salah, ale sędzia drugi raz tego dnia spojrzał w monitor i ponownie trafienia nie zaliczył. Tym razem ręką zagrywał Firmino. Tottenham nie był w stanie odpowiedzieć taką samą siłą rażenia. Na drugą połowę nie wyszedł już mocno poturbowany przed przerwą Harry Kane. Trzecią bramkę dla mistrza Anglii zdobył w 65. minucie Mane, wykorzystując idealne, kilkudziesięciometrowe dogranie Alexandra-Arnolda. W końcówce spotkania na boisku pojawił się Gareth Bale, ale nie był w stanie odmienić losów rywalizacji. Tym samym Jose Mourinho po raz kolejny musiał uznać wyższość Kloppa. Jako menedżer wygrał z niemieckim szkoleniowcem tylko dwa razy na 13 prób. Tottenham Hotspur - Liverpool FC 1-3 (0-1) Bramka: 0-1 Firmino (45+4.), 0-2 Alexander-Arnold (47.), 1-2 Hoejbjerg, 1-3 Mane (65.) UKi Premier League - wyniki, tabela, strzelcy, terminarz