Prawie 25 lat upłynęło od poprzednich derbów północnego Londynu rozegranych na stadionie Wembley. Wtedy, za sprawą strzału głową legendarnego obrońcy Tony'ego Adamsa, ze zwycięstwa cieszyli się "Kanonierzy", a mecz rozgrywany był w ramach półfinału Pucharu Anglii. Arsenal okazał się również lepszy w listopadzie ubiegłego roku, gdy za sprawą goli strzelonych przez Shkodrana Mustafiego i Alexisa Sancheza zwyciężył lokalnych rywali 2-0. Sobotnie spotkanie rozpoczynało 27. kolejkę Premier League. Podopieczni Arsene'a Wengera przystąpili do niego ze stratą czterech punktów do Tottenhamu i wydawało się, że to oni będą bardziej zdeterminowani w walce o wygraną. Francuski trener ustawił jednak swój zespół defensywnie, licząc na kontrataki wyprowadzane przez duet Ozil-Mchitarjan, które wykańczać miał dysponujący znakomitą szybkością Pierre-Emerick Aubameyang. Pierwsza połowa nie przypominała derbowego pojedynku. Oba zespoły grały spokojnie, a zarówno faule, jak i sytuacje bramkowe można było policzyć na palcach jednej ręki. Najlepszą okazję miał w 26. minucie Harry Kane. Snajper Tottenhamu znakomicie uniknął spalonego za plecami Laurenta Koscielnego, lecz uderzając piłkę głową z 6 metrów posłał ją nad poprzeczką bramki Petra Cecha. W przerwie szkoleniowiec gospodarzy Mauricio Pochettino najwyraźniej musiał powiedzieć swoim piłkarzom, że czas podkręcić tempo. Jego zespół momentalnie zamknął bowiem rywali na ich połowie i już w 49. minucie przyniosło to efekt. Z lewej strony znakomicie w pole karne dośrodkował Ben Davies, a w polu karnym Kane wyskoczył o piętro wyżej od Koscielnego i tym razem strzałem głową posłał piłkę w dolny róg bramki Arsenalu. Dla Anglika było to już 23. trafienie w bieżącym sezonie Premier League, a w ciągu kolejnych pięciu minut mógł się pokusić o kolejne. Najpierw jednak przestrzelił po kolejnym uderzeniu głową, a następnie jego potężny strzał lewą nogą zdołał odbić przed siebie Cech. Arsene Wenger czekał ze zmianami do 65. minuty, a z boiska zszedł wtedy m.in. niewidoczny Mchitarjan. Chwilę później Arsenal oddał w końcu pierwszy celny strzał w sobotnim meczu, lecz Hugo Lloris w dobrym stylu wyłapał uderzoną z 16. metrów przez Jacka Wilshere'a piłkę. Z wielką łatwością okazje stwarzali sobie za to piłkarze Tottenhamu. Równie łatwo je jednak marnowali: w trybuny posłał piłkę Koreańczyk Son, obok słupka uderzył Dele Alli, a strzały Kane'a i rezerwowego Erika Lameli bronił najlepszy w zespole "Kanonierów" Cech. Każda kolejna zmarnowana sytuacja wzbudzała zrozumiałe zdenerwowanie wśród kibiców Tottenhamu. W doliczonym czasie gry ich ulubieńcy mogli zresztą za to słono zapłacić. Uratowała ich jednak nieskuteczność Alexandre'a Lacazette'a, który najpierw w 90. minucie uderzył z woleja wysoko nad poprzeczką, a w doliczonym czasie, gry w sytuacji sam na sam z Llorisem, posłał piłkę obok słupka. Tottenham wygrał ostatecznie 1-0 walkę o dominację w północnym Londynie. Dzięki wygranej Harry Kane i jego koledzy nie tylko odskoczyli na siedem punktów od Arsenalu, ale też przynajmniej do rozstrzygnięć w meczach Liverpoolu i Chelsea przeskoczyli te dwa zespoły w tabeli. Tottenham Hotspur - Arsenal 1-0 (1-0) Bramka: 1-0 Harry Kane (49.) Wyniki, terminarz i tabela Premier League