W pierwszej połowie o wiele lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, choć statystki tego nie potwierdzają (oba kluby oddały po sześć strzałów, w tym po dwa celne). Zdecydowanie groźniej było jednak pod bramką Simona Mignoleta, ale na przerwę schodzono z bezbramkowym rezultatem. Po zmianie stron do głosu doszli "The Reds". W 58. minucie Fabiański musiał wykazać się kunsztem, broniąc strzał Philippe'a Coutinho, który zdołał sparować na rzut rożny. Osiem minut później po zagraniu Adama Lallany, piłkę zdołał jeszcze trącić Joe Allen, ale polski bramkarz był na posterunku. Jedyny gol spotkania padł w 68. minucie. Akcję rozpoczął Martin Szkrtel. Słowak prostopadle podał do Daniela Sturridge'a, a ten, stojąc tyłem do bramki, skierował ją do wybiegającego Jordana Hendersona. Pomocnika Liverpoolu chciał jeszcze powstrzymać Jordi Amat, ale będąc na wślizgu trafił piłką w Hendersona, a ta przelobowała Fabiańskiego. Ogromne szczęście graczy "The Reds" i ogromny pech naszego rodaka. Jeszcze w doliczonym czasie gry Liverpool miał szansę podwyższyć prowadzenie, jednak po technicznym strzale Sturridge'a piłka odbiła się od słupka. Po tym zwycięstwie podopieczni Brendana Rodgersa pozostali na piątym miejscu w tabeli, ale do będącego na drugiej pozycji mistrza Anglii Manchesteru City, tracą już zaledwie cztery "oczka". Zobaczy wyniki, terminarz i tabelę Premier League