Zespół z Birmingham, który walczy o utrzymanie w Premier League, nie był faworytem starcia z piątą drużyną ligi angielskiej, a jednak udało mu się wyjść z niedzielnego starcia zwycięsko. Pierwsi gola strzelili jednak "The Reds" - do siatki trafił w 30. minucie Brazylijczyk Philippe Coutinho. Sześć minut później wyrównał Belg Christian Benteke. Napastnik "The Villans" jest ostatnio w znakomitej formie - w ostatnich siedmiu spotkaniach wpisał się na listę strzelców dziewięć razy. Wynik ustalił w 54. minucie reprezentant Anglii Fabien Delph. W końcówce Liverpool miał dwie dogodne okazje do wyrównania. Najpierw obrońcy Aston Villi wybili piłkę z linii po strzale głową Stevena Gerrarda, który powrócił do składu po trzymeczowej dyskwalifikacji za czerwoną kartkę, a następnie do siatki trafił Włoch Mario Balotelli, ale sędziowie dopatrzyli się spalonego. Zdaniem relacjonujących to spotkanie na żywo brytyjskich serwisów - niesłusznie. W sobotę awans do finału wywalczył broniący trofeum Arsenal, pokonując Reading również 2-1, ale po 90 minutach był remis 1-1. Decydująca bramka padła w doliczonym czasie pierwszej połowy dogrywki. Wówczas po strzale Chilijczyka Alexisa Sancheza błąd popełnił dobrze spisujący się do tego momentu bramkarz Reading Adam Federici, który przepuścił piłkę między nogami. Australijczyk opuszczał murawę ze łzami w oczach. "Federici powinien być na pierwszych stronach gazet za udane interwencje w całym meczu, a nie za ten jeden błąd. Moim zdaniem spisał się wspaniale, to dzięki niemu wygraliśmy tylko jedną bramką. Popisał się czterema czy pięcioma znakomitymi interwencjami. Wiem, jak on się teraz czuje. Na pewno jest mu ciężko, ale powinien zdawać sobie sprawę, że rozegrał kapitalny mecz i należy mu się za to uznanie" - komplementował rywala Szczęsny, cytowany na oficjalnej stronie internetowej Arsenalu. W ubiegłym sezonie "Kanonierom" również nie wystarczyło 90 minut, by awansować do finału. Wówczas po dogrywce remisowali z Wigan 1-1, ale ostatecznie wygrali w rzutach karnych. Angielskie media zaobserwowały także ciekawą zależność: za każdym razem, gdy Arsenal wyeliminował rywala z zaplecza Premier League w półfinale FA Cup, sięgnął później po trofeum. Tak było w 1998, 2003 i 2014 roku.