Chelsea oficjalnie potwierdziła we wtorek, że 47-letni Niemiec właśnie obejmuje zespół. Dotychczasowy szkoleniowiec Frank Lampard prowadził angielskiego potentata od początku sezonu 2019/20. Słabe wyniki w końcu spowodowały, że w poniedziałek pożegnał się z posadą.Jeszcze wczoraj media z Wysp Brytyjskich informowały, że nowym szkoleniowcem będzie właśnie Tuchel. Sprawy rozgrywały się bardzo dynamicznie i były trener Borussii Dortmund oraz Paris Saint-Germain jeszcze tego samego dnia miał zgodzić się objąć Chelsea. Kontrakt parafowano do 30 czerwca 2022 roku z opcją przedłużenia. W swoim poprzednim klubie, właśnie PSG, Niemiec święcił życiowy sukces. Mistrzostwo Francji to jedno, ale przede wszystkim doszedł do finału Ligi Mistrzów w sezonie 2019/20. W nim drużyna z Paryża musiała uznać wyższość Bayernu Monachium, przegrywając 0-1. Nawet taki sukces nie zapewnił Tuchelowi "dożywocia" w klubie, gdzie został zastąpiony przez byłego menedżera Tottenhamu, Mauricio Pochettino. W Londynie Tuchel musi zmierzyć się z niełatwym zadaniem. Oczekuje się, że pilnie odmieni oblicze "The Blues", którzy na półmetku sezonu zajmują dopiero dziewiąte miejsce w tabeli Premier League. Właściciel Chelsea Roman Abramowicz ubolewał, że musi pożegnać się z Lampardem, ikoną klubu, z którym ma znakomite relacje, ale zmusiła go do tego sytuacja i presja opinii publicznej. Tuchel od razu zostaje rzucony na głęboką wodę, ponieważ już w środę poprowadzi Chelsea w pierwszym meczu. Jutrzejszym rywalem będzie ligowy średniak Wolverhampton. Art