To na pewno nie jest czas na dość przyziemne - szczególnie w obliczu tego, co się stało - sprawy, związane z rozliczeniami finansowymi. A jednak polubowne uregulowanie należności i zamknięcie przynajmniej pierwszej części rozrachunków między dwoma klubami, wydaje się dzisiaj mało prawdopodobne. Tymczasem terminy uzgodnione w przepisach gonią. Szczegóły niedoszłej transakcji, ale również coraz większe problemy w porozumieniu Nantes i Cardiff ujawnia dziennik "L’Equipe". Jak się okazuje, ostateczna wartość transferu Emiliana Sali z Ligue1 do Premier League wynosiła 17 milionów euro plus 2 mln bonusów. Zostały ustalone trzy transze: 6 milionów miało znaleźć się na koncie Francuzów po podpisaniu umowy, kolejne sześć w przyszłym roku, a ostatnie pięć - za dwa lata. Co do bonusów, były one zapisane w zależności od miejsca w tabeli walijskiego klubu oraz tego, czy Cardiff będzie grało w Premier League. Te płatności też rozłożono na trzy części: ewentualny milion w tym roku, zaś w kolejnych dwóch latach - po 500 tysięcy. Rekordowe dla Nantes miliony miały być w trzech ratach Przypomnijmy, że to największy transfer w historii francuskiego klubu, w którym grało kiedyś niemało znanych Polaków - jako pierwszy Robert Gadocha, a potem m.in. Roman Kosecki, Grzegorz Krychowiak, a ostatnio, także z Salą, Mariusz Stępiński. Prezesem w Nantes też jest Polak Waldemar Kita, który przy okazji rozmów z Walijczykami wynegocjował jest 20-procentowy zysk, gdyby Argentyńczyk został sprzedany do kolejnego klubu. Sprawa wydawała się prosta. 28-letni Argentyńczyk odszedł z Francji, podpisał kontrakt na Wyspach, został tam zarejestrowany jako nowy zawodnik. Mimo że zapisy w umowie przewidywały pierwszą płatność w ciągu pięciu dni od daty rejestracji (która nastąpiła 21 stycznia, w dzień, jak się później okazało, śmierci piłkarza), czyli 26 stycznia, Cardiff zwlekało z przelewem. Dziennik "Daily Telegraph" pisał wówczas, że środki zostały zamrożone, bo walijski klub czeka na wyjaśnienie okoliczności, w jakich doszło do zaginięcia awionetki z zawodnikiem i pilotem nad kanałem La Manche. Było to zrozumiałe, bo w tamtym okresie poszukiwania wraku nie dawały żadnych rezultatów, a nawet zostały oficjalnie zakończone. Dopiero kolejna akcja, zainicjowana przez rodzinę oraz znajomych i poprzedzona zbiórką pieniędzy na wznowienie poszukiwań, przyniosła efekt w postaci znalezienia szczątków samolotu na dnie morza, z ciałem Sali w środku. Termin minął, pieniędzy nie ma Po tym jak minął pierwszy termin, Nantes wystosowało zapytanie w tej sprawie do Walijczyków. Ci jednak zaczęli od razu kierować do kancelarii prawnej Capital Law, broniącej interesów klubu. Jak twierdzi "L’Equipe", kontaktu między klubami nie było w zasadzie żadnego. Wtedy Francuzi postanowili dochodzić swoich praw inną drogą - bezpośrednio przez przepisy FIFA odnoszące się do transferów. Z artykułu 12 bis wynika, że "wierzyciel musi pisemnie złożyć zawiadomienie o braku płatności". FIFA daje następnie 10 dni na przesłanie środków. Ponieważ takie pismo zostało wysłane przez Nantes 5 lutego, termin mija dzisiaj. Przypomnijmy jeszcze inną sekwencję zdarzeń: w niedzielę 3 lutego odnaleziono wrak z jednym ciałem w środku, w środę wyciągnięto je na powierzchnię, zaś dzień później, w czwartek 7 lutego potwierdzono, że to zwłoki Emiliana Sali. Anomalie w kontrakcie? Szef Cardiff jest enigmatyczny Cardiff City nigdy nie stwierdziło, że nie zapłaci za tragiczny transfer, choć w miniony wtorek szef klubu Mehmet Dalman dość enigmatycznie wypowiedział się na ten temat w BBC. Jak mówił, Cardiff wywiązuje się ze swoich zobowiązań. - Jeśli będziemy musieli zapłacić, oczywiście to zrobimy. Ale jeśli nie - a w kontrakcie są pewne anomalie - to z pewnością każdy by oczekiwał, że jako strażnik interesów klubu, sprawdzę to i będę bronił naszego stanowiska. O jakie "anomalie" chodzi? Tego Dalman już nie sprecyzował. Na razie wiele wskazuje na to, że sprawa może zakończyć się przed Izbą ds. rozstrzygania sporów, która działa przy Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej. O takiej możliwości pisaliśmy tuż po zaginięciu Sali. Tymczasem w następnym tygodniu przedstawicieli Cardiff czekają jeszcze rozmowy z rodziną piłkarza o pieniądzach, które Sala miał zagwarantowane w nowym klubie. Przypomnijmy, że kontrakt miał obowiązywać przez 3,5 roku. Remigiusz Półtorak