W lepszych nastrojach do tego spotkania podchodzili gospodarze. Podopieczni Juergena Kloppa nie dość, że nie przegrali jeszcze ani jednego spotkania w Premier League, to "The Reds" tylko raz w ostatnich 13 spotkaniach musieli uznać wyższość drużyny z Londynu. Pojedynek w lepszym stylu rozpoczęli jednak zawodnicy Tottenhamu. Już w 2. minucie spotkania Heung-Min Son popędził lewym skrzydłem i po złamaniu akcji do środka oddał strzał zza pola karnego. Pędząca piłka trafiła obrońcę, potem obiła poprzeczkę i wróciła na boisko. Tam dopadł do niej niepilnowany Harry Kane, który lekkim strzałem głową dopełnił formalności. Tottenham w ekspresowym tempie objął prowadzenie w spotkaniu. Po stracie gola piłkarze Liverpoolu konsekwentnie dążyli do odrobienia start. "The Reds" szybko zdobyli optyczną przewagę i niemal zamknęli Tottenham na własnej połowie boiska. Skutkowało to prawie 70-procentową przewagą w posiadaniu piłki po kwadransie gry. W ich poczynaniach brakowało jednak konkretów i tylko strzał Mohameda Salaha oraz próba zagrania piłki przez Robertsona w pole karne, zmusiły Paulo Gazzanige do interwencji. Pomimo tego kolejną naprawdę groźną sytuację i tak stworzyli sobie zawodnicy gości. Kane zagrał bardzo dobrą piłkę wzdłuż pola karnego, z którą minimalnie minął się Dele Alli. Anglik nie odpuścił i po chwili ponownie wrzucił futbolówkę w kierunku bramki Alissona. Popularne "Koguty" były bliskie drugiego trafienia. Christian Eriksen nie sięgnął jednak piłki. Podopieczni Mauricio Pochettino nie dali rady wpakować piłki do siatki, co mogło się zemścić już po chwili. Liverpool zaczął bardzo mocno nacierać, jednak w ciągu niespełna pięciu minut, gospodarzom nie udało się wykorzystać kilku groźnych okazji z rzędu. Najpierw Gazzaniga obronił bardzo mocne uderzenie Salaha, po chwili bramkarz "Kogutów" świetnie interweniował przy strzałach głową Virgila van Dijka i Sadio Mane. W międzyczasie strzał z dystansu oddał również Trent Alexander-Arnold. Bramkarz "Kogutów" ponownie stanął na wysokości zadania. Premier League - wyniki, terminarz, tabele Obraz początku drugiej połowy nie zmienił się i gospodarze nadal przeważali. Pierwszą groźną sytuację, "The Reds" stworzyli sobie w 48. minucie spotkania. Robertson popędził boczną strefą boiska i zagrał w pole karne, idealnie na głowę Roberto Firmino. Brazylijczyk zdołał oddać strzał, jednak znowu o swojej dobrej dyspozycji przypomniał kibicom Gazzaniga. Przewaga gospodarzy musiała w końcu zaprocentować i kilka minut później udało się wreszcie zdobyć bramkę. Fabinho dostrzegł dobrze wchodzącego w pole karne Jordana Herdensona i zagrał do niego piłkę, którą niefortunnie trącił obrońca Tottenhamu - Darren Rose, ułatwiając zadanie reprezentantowi Anglii. Henderson strzałem z wolejem pewnie wykończył sytuację. Świetnie spisujący się Gazzaniga musiał wreszcie wyjąć piłkę z siatki. Bramka musiała być podwójnym ciosem dla piłkarzy Tottenhamu, bowiem chwilę wcześniej Son wygrał pojedynek biegowy z Dejanem Lovrenem, oddał strzał jednak trafił tylko w słupek. Liverpool cały czas atakował, ponownie stwarzając sobie sytuację za sytuacją. W 74. minucie spotkania Serge Aurier popełnił bardzo duży w konsekwencji błąd. Wydawało się, że obrońcy Tottenhamu udało się wygrać pojedynek z Mane, jednak po chwili stracił równowagę i musiał ratować się faulem. Sędzia podyktował rzut karny, który pewnie wykorzystał Salah. Pod koniec spotkania Tottenham próbował jeszcze dojść do głosu i w 93. minucie Son oddał strzał z bocznej strefy pola karnego, który pewnie obronił Allisson. Bramkarz Liverpoolu musiał zachować czujność do samego końca i tuż przed końcowym gwizdkiem interweniował przy strzale Tobiego Alderweirelda. PA