Liverpool walczył w tym meczu przede wszystkim o zapewnienie sobie prawa do gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Spotkanie z Aston Villą The Reds zaczęli jednak bez Sadio Mane w podstawowym składzie, Senegalczyk oglądał to starcie z ławki rezerwowych. Od początku aktywny był Portugalczyk Diogo Jota. Popisał się choćby mocnym uderzeniem z ponad 25 metrów. W 31. minucie Trent Alexander-Arnold był bliski zdobycia pięknego gola z rzutu wolnego, ale piłka przeszła minimalnie nad lewym rogiem bramki rywali. Bliski szczęścia był też chwilę później Mohammed Salah, po zagraniu od Roberto Firminho. Znów błędy obrony Wydawało się, że Liverpool spokojnie kontroluje przebieg meczu. Gwiazdy Kloppa w leniwym rytmie wymieniały podania w okolicy pola karnego Aston Villi, ale brakowało im zdecydowania i przyspieszenia. W pewnym momencie jednak goście wykorzystali błąd defensywy The Reds i Ollie Watkins zmylił Alissona, dając Aston Villi prowadzenie. Brazylijski bramkarz powinien był lepiej się zachować w tej sytuacji, ale też może mieć pretensje do swoich defensorów. Wydawało się, że Liverpool jeszcze przed przerwą będzie się cieszył z wyrównania. Diogo Jota pomknął lewą stroną, dograł w pole karne, a tam zamieszanie wykorzystał Firminho. Okazało się jednak, że sędziowie po interwencji wozu VAR dopatrzyli się spalonego. Bramkę anulowano, a Juergen Klopp tylko z niedowierzaniem kręcił głową. Liverpool powinien w przerwie dostać mobilizujący bodziec od Kloppa, ale na początku drugiej połowy gospodarze znów pozwolili przyjezdnym na kilka groźnych wypadów w okolice swojego pola karnego. W końcu jednak The Reds dopięli swego. Po zagraniu Jamesa Milnera, piłkę zdołał jeszcze odbić Martinez, ale wprost na nabiegającego Salaha. Gwiazdy z ławki W końcu Klopp uznał, że środek pola potrzebuje zmian i w miejsce Georginio Wijnalduma wpuścił Thiago Alcantarę. Chwilę później postanowił sięgnąć po najmocniejszy argument, jaki został mu na ławce i w końcu posłał w bój Sadio Mane, z miejsce Firminho. To jednak goście byli blisko zdobycia drugiego gola, Alissona w jednej z sytuacji uratował słupek. Dopiero w samej końcówce, już w doliczonym czasie gry, gospodarze w końcu dopięli celu. Najpierw kąśliwy strzał oddał Thiago, a po zbyt krótkim wybiciu przez gości piłka trafiła do Alexandra-Arnolda, który pięknie przymierzył tuż zza linii pola karnego. Wychowanek Liverpoolu zapewnił mu tym samym wdrapanie się na upragnione 4. miejsce w tabeli. Z kolei The Villans plasują się obecnie na 10. pozycji. Było to pierwsze zwycięstwo Liverpoolu na własnym stadionie w Premier League od grudnia zeszłego roku. FC Liverpool - Aston Villa 2-1 (0-1) 43. Watkins 57. Salah 90+1. Alexander-Arnold