Premier League. Kibice mają wrócić, ale atmosfera wciąż będzie… dziwna
Brytyjscy dziennikarze sportowi rozpisują się na temat ewentualnego powrotu kibiców na stadiony z początkiem grudnia. Ich zdaniem pustka wciąż nie zostanie wypełniona. Wszystko przez zasady, które mają panować na trybunach.

Powrót kibiców na stadiony sportowe to marzenie nie tylko wielkich kibiców piłki nożnej, ale również zawodników i klubów. Marzenie, jeśli mogłoby to wyglądać tak, jak dawniej, czyli przed pandemią koronawirusa.
Dziennikarze "Daily Mail" rozpisują się od początku tygodnia na temat ewentualnego otwarcia bram dla fanów futbolu już 2 grudnia. Miałoby to być równoznaczne z poluzowaniem obostrzeń po drugiej fali wirusa. Ten jednak nie daje za wygraną, więc i tak nie ma mowy o powrocie do dawnych przyzwyczajeń. Mowa raczej o zasadach kibicowania w nowej rzeczywistości, a w dodatku nie w każdym zakątku Wielkiej Brytanii.
Zielone światło dla kibiców to raczej światełko w tunelu, niż przyzwolenie.
Wprowadzone ma zostać ograniczenie do czterech tysięcy kibiców, mówiąc o obszarach o najniższym stopniu zagrożenia. W przypadku drugiego stopnia mowa już tylko o liczbie dwóch tysięcy widzów. Tam, gdzie sytuacja jest najtrudniejsza, stadiony nadal mają pozostać puste.
Obowiązkiem będzie przede wszystkim noszenie maseczek na twarzach oraz obowiązkowa kontrola i dezynfekcja rąk. Warunkiem ma być też dystans społeczny.
Kibice mogą również zapomnieć o wspólnym świętowaniu lub zalewaniu smutków w lokalnych pubach. Wedle doniesień medialnych, fani piłki muszą liczyć się z zakazem spożywania alkoholu podczas meczów, ale również powstrzymywaniem się od krzyków i śpiewania. Ostatni zakaz umotywowano chęcią zminimalizowania ryzyka rozprzestrzeniania się zarazków.
Mecze stracą tym samym swój dawny wymiar, a fani zostaną zmuszeni do powstrzymywania swoich emocji, które przed pandemią były na trybunach czymś naturalnym.
AB
