Nieprzyjemna konfrontacja obu piłkarzy miała miejsce w sezonie 2011/12 podczas meczu Liverpool - Manchetser United. Suarez był wtedy zawodnikiem "The Reds", Evra grał w zespole gości. Mimo że od tamtego dnia minęła już niemal dekada, wciąż poznajemy nowe okoliczności sprawy. Wszystko zaczęło się od słownego ataku Urugwajczyka, który zwrócił się do rywala słowami: "Nie dotykaj mnie, nie rozmawiam z czarnuchem". Doszło do awantury, która dalszy swój ciąg miała później w mediach. W jej wyniku Suarez został odsunięty od ośmiu spotkań i usiał zapłacić 40 tys. funtów kary. Teraz okazuje się, że Evra miał kłopoty z tym związane również poza boiskiem. Dowiadujemy się o tym z jego wypowiedzi opublikowanej przez klubowy podcast MU. Przez dwa miesiące francuski defensor musiał mieć osobistą ochronę, która pilnowała go 24 godziny na dobę. "Jesteśmy kibicami Liverpoolu. Teraz siedzimy w więzieniu, ale kiedy wyjdziemy, to zabijemy ciebie i twoją rodzinę" - to fragment listu jaki nadszedł na adres Evry. Na szczęście nigdy do przemocy wobec Francuza nie doszło. A on sam - co może zaskakiwać - głosował na Suareza, gdy wybierano w Premier League piłkarza sezonu. Nie przeszkodził w tym fakt, że Urugwajczyk nie podał mu ręki przed meczem Liverpoolu z MU krótko po rasistowskim incydencie. - Nigdy nie nazwałem Suareza rasistą, ponieważ nie znam go osobiście - mówi Evra cytowany przez goal.com. - Kiedy graliśmy przeciwko sobie w finale Ligi Mistrzów, a byłem już wtedy w Juventusie, uścisnąłem mu rękę w tunelu. Chwilę porozmawialiśmy. Bardzo szybko wybaczam". UKi