Zadziwiające świat futbolu sceny miały miejsce w samej końcówce dogrywki spotkania finałowego Carabao Cup - Pucharu Ligi Angielskiej, które w niedzielę rozgrywano na Wembley. Faworyzowany Manchester City remisował 0-0 z Chelsea Londyn, obie ekipy szykowały się już do serii rzutów karnych, a menedżer Maurizio Sarri - wzorem pokerowej zagrywki Louisa van Gaala z MŚ 2014 - zdecydował się zmienić bramkarza. Kepa Arrizabalaga, który strzegł bramki stołecznych, odmówił zejścia z boiska. Członkowie sztabu The Blues, w tym legendarny Gianfranco Zola i sam menedżer wzywali go do zmiany, przy linii rozgrzewał się zdezorientowany Willy Caballero, a Kepa... po prostu odmówił. Najdroższy bramkarz w historii - kosztował 71,5 mln funtów, czyli 82,4 mln euro - nie zamierzał kończyć spotkania przed serią jedenastek. Sarri wpadł w szał, członkowie sztabu Chelsea nie kryli zdumienia, a Hiszpan pozostał na murawie i nie ocalił zwycięstwa. W karnych lepsi okazali się piłkarze Josepa Guardioli (4-3), którzy wzięli puchar. Po meczu w brytyjskich mediach rozgorzała gorąca dyskusja na temat postępowania piłkarza i jego postawy. Zgodnie z przepisami, jeśli odmówił opuszczenia murawy, menedżer... nie mógł go zmienić. Gdy piłkarze Chelsea Londyn opuszczali katakumby stadionu Wembley, kibice The Blues pocieszali ich po porażce, podawali ręce i klepali po plecach. Kepę ostentacyjnie pominęli. Sam bramkarz po spotkaniu wystosował specjalne oświadczenie. - Żałuję, w jaki sposób została przedstawiona końcówka meczu. Z pewnością nie chciałem być nieposłusznym wobec trenera czy jego decyzji. Wszystko zostało źle zrozumiane, w świetle emocji towarzyszących temu spotkaniu. Trener myślał, że nie jestem w stanie grać, a ja chciałem pokazać, że nadal mogę pomóc drużynie. Obraz, który został przedstawiony, nie był prawdziwy. Szanuję trenera i uznaję jego autorytet - napisał Kepa Arrizabalaga. To jednak nie wystarczyło. W brytyjskich mediach pojawiły się gorące opisy całej sytuacji, gdzie piłkarz przedstawiany jest jako główny winowajca całego zamieszania. "Bunt w szeregach Chelsea", "Autorytet Sarriego podkopany", "Zawstydzająca awantura na murawie", "Kepa nie powinien już zagrać dla Chelsea", "Bunt symbolem tonącego okrętu Sarriego" - takie tytuły pojwiły się w poniedziałkowej prasie po finale Carabao Cup. Gorzki smak porażki z Manchesterem City zyskał nowy wymiar dla The Blues, a Maurizio Sarri - poza samym Hiszpanem - będzie zdaniem dziennikarzy największym przegranym tego sezonu. Pozycja Włocha na Stamford Bridge słabnie, czego dowodem niech będą jego słowa na pomeczowej konferencji. - To było zwyczajne nieporozumienie, myślałem, że Kepa doznał urazu. Okazało się - co zrozumiałem dopiero po pojawieniu się na ławce masażystów - że wszystko jest w porządku. Dotarło to do mnie dopiero po chwili - mówił Maurizio Sarri na konferencji po meczu. I przyznał, że wystawi w bramce niesfornego Hiszpana w kolejnym meczu. Jego zachowania i wściekłości, chęci opuszczenia stadionu i reakcji na gesty Hiszpana nie da się jednak wyjaśnić. Uspokajać trenera musiał sędzia Jonathan Moss, a także współpracownicy. To nie było nieporozumienie. Na Wyspach tego tłumaczenia nie kupują. - Musisz na boisku okazać szacunek, a jego zachowanie było niedopuszczalne. Nie wiem, co dzieje się w szatni, ale to był całkowity brak respektu - grzmiał po meczu John Terry, ikona The Blues i symbol złotych czasów. - Kepa nie powinien już nigdy zagrać w barwach Chelsea. To był bunt. Zachował się idiotycznie - wtórował Chris Sutton, były piłkarz londyńczyków. W podobnym tonie całą sytuację ocenili Jermaine Jenas i Alan Shearer, przed laty piłkarze angielskiej kadry i gwiazdy Premier League. Cóż, sytuacja Chelsea Londyn nie jest wesoła. Szatnia jest rozbita, trener stracił resztki autorytetu, a przegrany finał Pucharu Ligi to mały problem. W Premier League zespół zawodzi, zajmuje dopiero szóste miejsce i nie może marzyć o Lidze Mistrzów. Wkrótce straci chyba szansę w ogóle na grę w pucharach. Nie tak dawno Chelsea została zmiażdżona przez Man City w lidze 6-0, w niedzielę miała wziąć rewanż. Wyszło koszmarnie, przynajmniej wizerunkowo. Lato będzie zapewne gorące na Stamford Bridge. Być może odejdzie Eden Hazard, a może też znienawidzony przez fanów Kepa Arrizabalaga. - Bramkarz chciał pokazać swoją osobowość i pewność siebie. Chciał zasygnalizować, że jest na murawie i chce wziąć udział w konkursie rzutów karnych, obronić kilka strzałów. Pod tym względem mi się to podobało - podsumował całą sytuację Jose Mourinho, do niedawna wróg numer jeden w angielskiej piłce. Cóż, po niedzielnym incydencie ten tytuł do Portugalczyka już nie należy... Kris