Piłkarze Unaia Emery’ego, dla którego były to pierwsze derby Londynu, przystępowali do spotkania z Tottenhamem, mając znakomitą serię. Arsenal nie przegrał od 18 meczów, licząc wszystkie rozgrywki, w tym jedenaście w lidze. Było jednak jasne, że goście z północnego Londynu - oprócz tradycyjnej rywalizacji między tymi klubami - będą niezwykle wymagający. W dotychczasowych 13 spotkaniach wygrali aż 10 razy, w tym ostatnio inne prestiżowe derby z Chelsea. Choć trzeba dodać, że po raz ostatni Spurs pokonali Kanonierów na ich stadionie przed ośmioma laty. Emery nie mógł liczyć na Ozila, Monreala, Mavropanosa i Welbecka, natomiast Mauricio Pochettino musiał ustawiać skład bez Trippiera, Dembele, Wanyamy i Sancheza. Zaczęło się znakomicie dla gospodarzy. Już w 9. minucie Aubameyang strzelił swojego 9. gola w sezonie, pewnie pokonując Llorisa z 11 metrów. Chwilę wcześniej Jan Vertonghen nieoczekiwanie zagrał piłkę rękę w polu karnym. Arsenal miał przewagę i mógł co najmniej dwukrotnie podwyższyć wynik. Najpierw zmarnował sytuację Aubameyang, później Iwobi. Tottenham wrócił do gry po dwóch kwadransach, gdy dośrodkowanie Eriksena z wolnego wykorzystał Dier. Kiedy cztery minuty później Harry Kane wykorzystał karnego dla Tottenhamu (po faulu na Sonie), wydawało się, że w pierwszym meczu z naprawdę poważnym rywalem Arsenal będzie miał kłopoty. A jednak po przerwie stało się zupełnie inaczej. To był nokaut! Najpierw jeszcze raz pokazał się Aubameyang. Po jego znakomitym strzale z pierwszej piłki zza 16 metrów Llorin nie miał szans. Chwilę później Alli wybił jeszcze piłkę z linii bramkowej po uderzeniu Mustafiego, ale po strzałach Lacazette’a i Torreiry (odpowiednio w 75. i 77. minucie) znowu cieszyli się gospodarze. A zatem seria Arsenalu trwa. Arsenal - Tottenham 4-2 Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Premier League