Najgorszy start ligowy od 45 lat! W sezonie 1974-1975 po 14 kolejkach ligowych Arsenal miał zaledwie 12 pkt. Teraz z młodym Mikaelem Artetą na ławce uciułał o dwa więcej. Pozycja hiszpańskiego trenera wydawała się stabilna i mocna. Nauki pobierał u samego Pepa Guardioli jako asystent w Manchesterze City. Gdy odchodził do Arsenalu w grudniu ubiegłego roku Pep przewidywał, że "Kanonierzy" szybko staną na nogi. Rzeczywistość okazała się znacznie bardziej skomplikowana i bolesna. Dziś Arteta zaczyna grę o posadę. Choć nikt nie twierdzi, że nie zrobił dla klubu absolutnie nic. Wywalczył Puchar Anglii zwyciężając w finale na Wembley Chelsea, zdobył Tarczę Wspólnoty pokonując po remisie i serii rzutów karnych sam Liverpool. Po niewiele ponad pół roku pracy Arteta ma dwa trofea. Ale w Premier League Arsenal zawisł zaledwie cztery punkty nad strefą spadkową. - Nasze wyniki są nie do zaakceptowania w takim klubie - mówi Arteta, którego zespół przegrał w tym sezonie już osiem meczów ligowych. Zaledwie 12 zdobytych goli - w Premier League tylko Burnley, West Brom i Sheffield United mają mniej. To pokazuje na jak głębokim zakręcie znalazł się klub z The Emirates, który od 2018 roku wydał na nowych piłkarzy aż 327 mln euro. Arsene Wenger, który stał na czele Arsenalu aż 22 lata przeznaczył na transfery 964 mln. Jego zespół bywał naprawdę wielki. Zdobywał tytuły, bił rekordy, przez 19 kolejnych lat grał w Lidze Mistrzów. W 2006 roku dotarł do finału przegranego po dramatycznym boju 1-2 z Barceloną.