Za przeprowadzenie tych dwóch transakcji uzyskała tytuł "First Lady" Premier League. Może bardziej należałoby - wzorem Jose Mourinho - nazwać ją "The Special One". Brytyjskie media piszą o niej bardziej sentymentalnie: "piękna kobieta, która wstrząsnęła piękną grą." Ale są i takie, że to "prawdziwa brytyjska królowa angielskiego futbolu". Ma 47 lat, jej firmy zarządzają kapitałem wartym 28 mld funtów, jej majątek jest wart około 300 milionów funtów. Książęta i szejkowie Brytyjskie tabloidy od dawna lubiły się o niej rozpisywać. W 2001 roku zaczęła spotykać się z 13 lat starszym księciem Andrzejem. Podobno były już zaręczyny i propozycja ślubu. Nic z tego jednak nie wyszło. Po dwóch latach związek się rozpadł. Podobno z jej inicjatywy. Ale Staveley zyskała rozgłos, na którym jej zależało. Nie zaprzestała też spotykać się z ludźmi z książęcych i królewskich sfer, choć już z zupełnie innego regionu świata Staveley miała ambicje. Przynależność do rodziny królewskiej nie pozwoliłaby jej realizować biznesowych marzeń. Pierwszy milion zarobiła mając 24 lata. Absolwentka Cambridge w wieku 22 lat otworzyła restaurację na którą wzięła kredyt w wysokości 180 tys. funtów. Położona w prestiżowej lokalizacji, obok znanego klubu jeździeckiego, restauracja szybko przyniosła sukces. Odwiedzali ją znamienici goście. Był wśród nich szejk Dubaju Mohammedem bin Rashid al Maktoum. Ta znajomość uczyniła ją jedną z najbardziej wpływowych osób w rejonie Zatoki Perskiej, a z czasem w piłce nożnej. Miał być Liverpool, ale udało się z Manchesterem City Kiedy Staveley zamknęła restaurację zajęła się operacjami na giełdzie, handlowała akcjami spółek technologicznych, potem zainwestowała w centrum konferencyjne w Cambridge, choć Brytyjczycy pisali, że za inwestycją stał król Jordanii. Jedna z jej kolejnych spółek była zarejestrowana w Dubaju. Związku z Bliskim Wschodem były silne. Pośredniczyła w transakcjach multimilionerów z Zatoki Perskiej w brytyjskie spółki, m.in. w bank Barclays. Piłka nożna była jedną z kluczowych dziedzin przez które szejkowie chcieli zaistnieć na Wyspach Brytyjskich i w świecie. Najpierw miał być Liverpool. W 2008 roku szejk Mohammed, którego poznała w prowadzonej przez siebie restauracji, chciał zainwestować w "The Reds" poprzez spółkę Dubaj International Capital's 400 milionów funtów. Rozmowy trwały wiele miesięcy. Nic z tego nie wyszło. Nie mogli się porozumieć dwaj ówcześni właściciele Liverpoolu George Gillet i Tom Hicks. Sprzedaży klubu inwestorom arabskim sprzeciwiali się również kibice. Ale Staveley działała na wielu polach. Jednym z jej klientów był szejk Mansour. W tym samym czasie w jego imieniu prowadziła rozmowy w sprawie przejęcia Manchesteru City przez spółkę Abu-Dhabi United Group Investment. Transakcja zakończyła się powodzeniem. Umowa została zawarta 1 września 2009 roku. Mansour przejął City do byłego premiera Tajlandii Thaksina Shinawatry za ponad 200 milionów funtów. To początek tego Manchesteru City, jaki znamy obecnie - pazernego na tytuły, zatrudniającego najlepszych piłkarzy i trenerów za grube miliony. Transakcja przyniosła firmie angielskiej bizneswomen PCP Capital Partners 10 milionów funtów.