Mógł być znany jako Jamie Gill - bo takie nazwisko nosił pierwotnie po swoim biologicznym ojcu, który jednak opuścił rodzinę gdy przyszły mistrz Anglii był jeszcze bardzo mały. Podobno, jak tłumaczył Richard Gill, nie dogadywał się on z rodzicami swojej partnerki i matki Jamiego, Lisy. No i prędko też dorobił się dziecka z jeszcze inną kobietą. "Zachowałem się źle. Jamie był jeszcze w pieluchach, kiedy odszedłem. Jego matka i ja byłyśmy bardzo młodzi i z czasem całkowicie straciłem z nimi kontakt" - mówił po latach, cytowany w artykule Laetitii Jacquesson w portalu Goal.com. Tym samym jego potomek z czasem przejął nazwisko ojczyma, Phila Vardy'ego. Vardy junior, urodzony w robotniczym Sheffield, dosyć prędko dołączył do jednej z ekip rywalizujących w słynnych derbach "Stalowego Miasta" - do Sheffield United. Gdy miał jednak 16 lat, w 2003 roku, spadł na niego swoisty cios, bo "The Blades"... podziękowali mu za współpracę. Koniec sezonu i nagle takie sygnały dla Lewandowskiego. To może być koniec Piłka, fabryka i... dozór policyjny. Szalone początki Jamiego Vardy'ego Trafił potem do lokalnego Stocksbridge Park Steels, na poziom całkowicie amatorski i właśnie tam spędził wiele lat, choć były też w jego życiu w tamtym okresie momenty, kiedy musiał się skupiać na "zwykłej" pracy, by po prostu móc przeżyć. Słynna jest historia o tym, jak zatrudnił się w fabryce produkującej sprzęt medyczny z włókna węglowego, gdzie harował podczas 12-godzinnych zmian. Równie chętnie przytaczana jest nietypowa anegdota o tym, jak grę dla SPS w pewnym momencie ograniczała mu... godzina policyjna. Piłkarz pewnego razu wdał się w bójkę przed pubem, został aresztowany, a potem, w ramach kary, musiał m.in. przez pół roku nosić specjalną elektroniczną bransoletkę i o konkretnych porach meldować się w domu. Futbolista tłumaczył cały incydent tym, że wystąpił w obronie swojego niesłyszącego przyjaciela, który był zaczepiany pod wspominanym pubem. "Nie jestem dumny z tego, co zrobiłem, ale stanąłem w jego obronie, co zawsze zrobię dla kumpla i skończyło się na tym, że miałem trochę kłopotów" - opowiadał po latach Vardy cytowany w artykule Neila Ashtona z "Daily Mail". "To jedna z rzeczy, które ukształtowały mnie jako człowieka. Było to trudne. Miało to wpływ na moją rodzinę, ciągłe przebywałem w domu, ponieważ nie mogłem wychodzić [wieczorami]. Nie mogłem robić tego, co robi każdy normalny 20-latek. Wszyscy moi kumple bawili się na mieście, a ja byłem zamknięty w czterech ścianach. Na szczęście miałem dużą kolekcję filmów na DVD" - mówił półżartobliwie. Dochodziło czasem do tak absurdalnej sytuacji, że... bywał przymusowo zmieniany podczas meczu po godzinie gry, niezależnie od sytuacji na murawie, żeby zdążyć wrócić o odpowiedniej porze do miejsca zamieszkania. W Hiszpanii głośno po tym, co zrobił ter Stegen. Szczęsny mógł się tylko przyglądać Moment, w którym ruszyła maszyna. Leicester City zgłasza się po Vardy'ego Wielu podobnych jemu młodych mężczyzn porzuciłoby pewnie w podobnych sytuacjach marzenie o profesjonalnej karierze sportowej, ale Vardy'ego cały czas ciągnęło do grania - i w końcu coś zaczęło zaskakiwać, jak śruba, która trafiła w końcu na swoje miejsce. W Steels wyróżnił się na tyle, że trafił do Halifax Town, na piąty szczebel rozgrywek. Po roku, w sezonie 2011/2012, był już na trzecim poziomie piłkarskim we Fleetwood Town. Bramkostrzelny napastnik zaczął przykuwać uwagę poważniejszych ekip i w końcu w 2012 roku Leicester City zapłaciło za niego ponad milion funtów, a dla niego to było po prostu spełnienie marzenia. Jak się okazało, pierwszego z wielu. Pierwszy sezon wśród "Lisów" nie był dla niego jakiś wybitny - cztery gole i cztery asysty, ale potem rozkręcał się już coraz mocniej - sezon 13/14 to już 16 goli, jedenaście asyst i... awans do Premier League. Wyczekiwany debiut w ekstraklasie nastąpił dla niego dopiero w wieku 27 lat. Następna kampania okazała się nieco zniżkowa dla całego Leicester, które wybroniło się od spadku. To jednak nie uchroniło trenera Nigela Pearsona przed utratą pracy, a ster przejął od niego Claudio Ranieri. Reszta to już piękna historia... "The Foxes" pod wodzą Włocha stali się najbardziej sensacyjnymi mistrzami Anglii od czasu sformowania Premier League, a być może i w całej historii futbolu w Zjednoczonym Królestwie. W 2016 roku przerwana została londyńsko-manchesterska dominacja, a Jamie Vardy stał się ostatecznie gwiazdą absolutnego topu. 24 gole, siedem asyst, miano wicekróla strzelców na równi z Sergio Aguero i ustąpienie tronu jedynie Harry'emu Kane'owi, a do tego nagroda dla gracza sezonu - to był jego ogromny dorobek, a w międzyczasie zaczęła rozwijać się też jego kariera reprezentacyjna, co zaowocowało powołaniem na Euro 2016. Leicester City nie powtórzyło już potem swojego sukcesu w PL, ale miało jeszcze momenty chwały, gdy w 2021 roku wywalczyło Puchar Anglii oraz Tarczę Wspólnoty. To, co się nie zmieniało, to fakt, że najlepszy strzelec zespołu utrzymywał wysoki poziom i z niewielkimi wyjątkami praktycznie rokrocznie dostarczał po kilkanaście trafień. No i przede wszystkim - nie złamał się w obliczu zakusów licznych zespołów z całego świata chcących go wykupić. Vardy twardo pozostawał na King Power Stadium i to pozwoliło mu ostatecznie utrwalić swój wizerunek ikony "Lisów". Jak ważną był postacią świadczy chociażby anegdota z końcówki 2016 roku. Napastnik dostał wtedy zawieszenie na trzy mecze po tym, jak podczas spotkania ze Stoke City sfaulował Mame Birama Dioufa wykonując wślizg na dwóch wyprostowanych nogach. Mimo wszystko klub wziął go w obronę uznając, że F.A. przesadziło z karą, a wkrótce potem, podczas domowego występu Leicester, na stadionie pojawiło się... 30 tysięcy wydrukowanych masek Anglika, które fani mogli założyć w geście sprzeciwu wobec odsunięcia go od gry na dłuższy czas. Vardy żegna się z przytupem. Leicester City to już rozdział zamknięty Każda historia ma jednak swój kres - po sezonie 24/25 Vardy opuści ostatecznie "The Foxes", w wieku 38-lat żegnając ekipę, która wyniosła go na szczyt - i którą on sam również na szczyt wciągał. Jest to słodko-gorzki koniec, bo LC spadło z Premier League, ale w swym ostatnim domowym meczu Jamie Vardy osiągnął ostatni swoisty kamień milowy - strzelił przeciwko Ipswich swojego 200. gola w barwach City w 500. występie. Jakby ten dzień był po prostu skrojony pod niego. Reprezentant "Trzech Lwów" nie kończy jeszcze kariery, ale sportową emeryturę spędzi już w innym środowisku. Jedno jest dla niego jednak pewne. Pasja ponad trud - to powinno być już zawsze jego credo.