W sobotę niemal cała czołówka grała dla "Kanonierów". Oprócz porażek "Czerwonych Diabłów" i "The Blues", punkty straciła też druga drużyna z Manchesteru - City, która zremisowała na wyjeździe z występującym bez kontuzjowanego Artura Boruca FC Southampton 1-1. W przypadku Manchesteru United można mówić o lekkim kryzysie. Drużyna trenera Davida Moyesa w ostatnich czterech meczach wywalczyła zaledwie dwa punkty. Przegrała drugi kolejny mecz u siebie (w środę z Evertonem także 0-1). Poprzednio w dwóch spotkaniach z rzędu schodziła pokonana na Old Trafford w maju 2002 roku. Natomiast piłkarze Newcastle, dla których jedyną bramkę w 61. minucie zdobył Francuz Yohan Cabaye, wygrali na tym obiekcie po raz pierwszy od lutego 1972. Obrońcy mistrzowskiego tytułu, którzy w sobotę musieli sobie radzić bez pauzującego za kartki Wayne'a Rooneya, zajmują dopiero dziewiąte miejsce w tabeli. "Czerwone Diabły" mają na koncie już pięć porażek, czyli tyle, ile doznali w całym poprzednim sezonie. Z 15 spotkań zdołali wygrać tylko sześć i do prowadzącego Arsenalu Londyn tracą już 12 punktów. "Ciągle jednak uważam, że będziemy w tym sezonie walczyć o tytuł. Nawet do ostatniej kolejki" - podkreślił Moyes, który przyznał, że nie spodziewał się jednak tylu porażek. "To na pewno powód do zastanowienia i analizy, jednak wspólnie z piłkarzami znajdziemy rozwiązanie. Musimy być lepsi. Grać lepiej, podawać lepiej, strzelać lepiej. Dlaczego? Bo jesteśmy Manchester United!" - dodał. Do historycznego wydarzenia doszło też w Stoke, gdzie miejscowy zespół po raz pierwszy od 1975 roku pokonał w lidze Chelsea Londyn. Wygraną 3-2 zapewnił mu w ostatniej minucie Marokańczyk Oussama Assaidi. Wcześniej do bramki gości trafili Peter Crouch i Stephen Ireland, a dwa gole dla ekipy trenera Jose Mourinho, która wygrała trzy poprzednie spotkania ligowe, zdobył Niemiec Andre Schuerrle. W sobotę została przerwana także seria trzech zwycięstw Manchesteru City. Zastopowali go "Święci". Remis 1-1 jest ich sukcesem, ale generalnie drużyna Artura Boruca, który pauzuje od tygodnia z powodu złamanej ręki, jest w odwrocie. Po świetnym początku sezonu, w czterech ostatnich występach powiększyła swój dorobek ledwie o punkt. Pierwsi gola zdobyli goście, a zastępującego Polaka w bramce Argentyńczyka Paulo Gazzanigę pokonał w 10. minucie jego rodak Sergio Aguero (12. trafienie w sezonie). Krótko przed przerwą wyrównał inny piłkarz urodzony w tym kraju, ale grający w reprezentacji Włoch Pablo Osvaldo. Z potknięć Chelsea i "The Citizens" najbardziej cieszą się nie tylko piłkarze i kibice Arsenalu, ale i Liverpoolu. To jedyny zespół czołówki, który w sobotę dopisał sobie trzy punkty. "The Reds" pokonali przed własną publicznością West Ham United 4-1. Urugwajczyk Luis Suarez odnotował 14. trafienie w sezonie, a trzy z pozostałych czterech goli były samobójcze. Do własnej bramki piłkę skierowali reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej Guy Demel i Irlandczyk Joey O'Brien z WHU oraz słowacki stoper gospodarzy Martin Skrtel. Liverpool wskoczył na drugą pozycję, ale ma 30 punktów, podobnie jak trzecia Chelsea. Obie ekipy tracą cztery do "Kanonierów", a mają jeden więcej niż czwarty w tabeli Manchester City. Piąty jest Everton - 27 pkt, który w niedzielę zagra z Arsenalem. Ekipa z Liverpoolu doznała w tym sezonie tylko jednej porażki i jest niepokonana od dwóch miesięcy. Z jedenastką z Londynu wygrała jednak ostatnio 18 marca 2007. Wyniki, terminarz i tabela Premier League