Klub z hrabstwa York wygrał siedem kolejnych meczów w Championship. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia przegrywał z innym kandydatem do awansu, Aston Villa 0-2. Wygrał 3-2. Z Blackburn w Boxing Day było 1-2, a skończyło się znów na 3-2. Dwie decydujące bramki Kemar Roofe strzelił w doliczonym czasie gry. Można pisać o przypadku, ale gdy ma się do czynienia z Bielsą bardziej pasuje stwierdzenie, że postawa Leeds, kolejne zwycięstwa odnoszone w dramatycznych okolicznościach i pozycja lidera w Championship to wynik konsekwencji w działaniu, rezultat wypracowanego na treningach stylu. W każdym razie nie ma wątpliwości, że 63-letni Argentyńczyk wywarł na prowadzonym od lipca zespole znaczące piętno. Tak było zawsze. Wszędzie, gdzie pracował pozostawił po sobie wyjątkowe wspomnienie. Nie zawsze wiązało się to z jakimś rewelacyjnym wynikiem, ale metody pracy Bielsy wywoływały dyskusje, znalazły się w zbiorze klubowych anegdot. Piłkarze pracujący z nim też się zmieniali. Stawali się nowymi ludźmi, lepszymi sportowcami. Ale aby do tego doszło, trzeba bez żadnego "ale" poświęcić się treningom, na których liczy się nie tylko wysiłek fizyczny, ale też umiejętność rozumienia skomplikowanych rozwiązań taktycznych. Wysadzę was w powietrze Z racji jego stylu bycia i metod pracy mówią o Bielsie "el loco", szalony. No bo czy nie jest szalonym człowiek, który wita kibiców, którzy przychodzą pod jego dom po ligowej porażce 0-6 z granatem w ręku? Bielsa naprawdę to zrobił. Fani Newell’s Old Boys usłyszeli od trenera: "Wynocha albo wysadzę was w powietrze". Uciekli. To szaleństwo i filozoficzne podejście do futbolu odebrał z domu. W rodzinie Bielsy nie brakowało "szaleńców" lub po prostu ludzi mających inne zdanie i poglądy niż otoczenie. Jego dziadek Rafael Bielsa był wziętym adwokatem i jednym z twórców argentyńskiego kodeksu karnego. Słynął z ekscentryczności. Brat Marcelo, Rafael Antonio, także ma wykształcenie prawnicze, był ministrem spraw zagranicznych w rządzie Nestora Kirchnera. Jaki nadano mu przydomek? Tak, "el loco". Na siostrę Marcelo, Eugenię mawiano "la loca", wzbudzała kontrowersje swoimi projektami architektonicznymi i działalnością polityczną w prowincji Santa Fe. Ojciec trenera Leeds słynął z upartości i zawziętości. Nazywano go "El Turco". Nigdy nie oglądał meczów drużyn prowadzonych przez syna. Powiedział, że nie podoba mu się - przeżarty przez komercję - współczesny futbol. Marcelo nie był wybitnym piłkarzem. W całej karierze strzelił jednego gola. Ale można to zrozumieć, był obrońcą. Grał w Newell’s Old Boys, w jednej drużynie z mistrzem świata z 1986 roku, a potem trenerem i dyrektorem Realu Madryt Jorge Valdano. Po zakończeniu kariery wcale nie zanosiło się na to, że zostanie trenerem. Uwielbiał czytać książki i prasę, oglądać filmy. Kilka lat prowadził kiosk z gazetami w Rosario. Do dziś zaczyna dzień od lektury gazet i magazynów. Śledzi namiętnie kino. Kiedy był selekcjonerem Chile i na ekrany wszedł film chilijskiego reżysera Luisa Very "Fiesta Patria" obejrzał go trzy razy jednego dnia. Później nawiązał kontakt z reżyserem. Znajomym Bielsa mówi: "Wcale nie jestem człowiekiem ogarniętym pasją futbolu, jestem człowiekiem ogarniętym pasją w ogóle". Nie możecie nigdzie dzwonić Piłka nożna zajmuje jednak mu najwięcej czasu i zawsze traktuje ją śmiertelnie poważnie. Tego wymaga też od zawodników. Kiedy zaczął pracę z amatorską uniwersytecką drużyną z Buenos Airos narzucił im reżim jak u zawodowców. "Na początku w ogóle nie rozumieliśmy, czego od nas wymaga. Chciał z nas zrobić na siłę profesjonalistów, a byliśmy studentami. Chciał nas zabić, był bez litości. Wykonywaliśmy 600 brzuszków dziennie" - wspominał jeden z zawodników w biografii Bielsy. Kiedy prowadzony przez niego Newell’s Old Boys przygotowywał się do decydującego o tytule meczu, Bielsa zabrał zespół do bazy wojskowej. Warunki były spartańskie, w kantynie dostępny był jeden telefon na żetony. Przed rozpoczęciem zgrupowania trener powiedział piłkarzom na odprawie: "Posłuchajcie mnie, moja żona jest w ciąży i ma komplikacje. Powiedziałem jej, że jeżeli będą jakieś problemy, niech dzwoni do swoich sióstr albo rodziców, ale nie do mnie. Jeśli będziecie potrzebowali zadzwonić do kogoś w bardziej krytycznej sytuacji, dopiero wtedy możecie skorzystać z tego telefonu." Podobno żaden z piłkarzy w czasie zgrupowania nie chwycił za słuchawkę aparatu. Newell’s wygrało mecz o mistrzostwo. Rygor zwłaszcza podczas przygotowań nie dotyczy wyłącznie piłkarzy. Aktualny mistrz świata, obrońca Manchesteru City Benjamin Mendy ujawnił niedawno we francuskiej telewizji, że Bielsa w czasie pracy w Marsylii oznajmił swoim współpracownikom, że w trakcie przygotowań będzie też dokonywał selekcji do sztabu szkoleniowego. "Na pierwszy mecz towarzyski załapała się tylko jedna osoba - nasz doktor. Pierwszy i jedyny raz w życiu widziałem coś takiego" - wspomina Mendy. W środku nocy w domu u Pocchettino Metody pracy nie polegają tylko na trzymaniu piłkarzy i współpracowników w bezwzględnym reżimie. Choć one dawały wyniki. Kiedy Bielsa przyszedł do Marsylii, w Olympique grał Andre-Pierre Gignac, zdolny napastnik, ale z lekką nadwagą. Kibice wrogich OM drużyn, chętnie krzyczeli na meczach do Gignaca "Big-Mac pour Gignac" (Big-Mac dla Gignaca). Argentyńczyk zapowiedział, że zrobi z niego z powrotem napastnika, jeśli tylko schudnie 8 kilogramów. I Gignac wykonał zadanie. Strzelał bramkę za bramką. Na koniec sezonu w klasyfikacji strzelców Ligue 1 wyprzedził go jedynie Alexandre Lacazette. Zdarzało się niekiedy, że nie rozpoznawał talentu u piłkarzy, którzy później osiągali wyniki. Tak było w Espanyolu Barcelona z Joanem Capdevillą, obrońcą, który z Hiszpanią zdobył mistrzostwo Europy i mistrzostwo świata. To był wyjątek. Bielsa wprowadził w wielki piłkarski świat wielu znakomitych zawodników. Zaczynając pracę w akademii Newell’s podzielił prowincję na 70 obszarów i strefa po strefie wyszukiwał zdolnych piłkarzy. Wynalazł m.in. Gabriela Batistutę, Gabriela Heinze, Abla Balbo, Maurizia Pochettino. Obecny trener Tottenhamu miał 13 lat, kiedy Bielsa przyszedł w środku nocy do jego domu i zaproponował rodzicom podpisanie kontraktu z Newell’s. Spędził dwie godziny na rozmowach, ale dopiął swego. Pochettino przeszedł do Newell’s. Kilka tysięcy kaset do obejrzenia na jednym mundialu Do zawodników ma władcze podejście. Nie spoufala się z nimi, zawsze trzyma dystans. Po meczu z Marsylii w Reims zażyczył sobie osobnego prysznica poza szatnią drużyny. Gospodarze znaleźli dla argentyńskiego szkoleniowca zapyziałą łazienkę w podziemiach stadionu. Nie zdarza się, by podczas posiłków ktoś dosiadł się do stolika Bielsy. Twierdzi, że w ten sposób, gdy cieszy się bezwzględnym autorytetem łatwiej mu wydobyć z piłkarzy nieznane rezerwy, a oni mniej kontestują jego pomysły. Bo Bielsa ma ich bez liku. Po oglądnięciu tysięcy spotkań doliczył się... 28 schematów taktycznych i chętnie testuje je podczas zajęć. Podkreśla, że dzięki temu zawodnicy po ciężkich fizycznie, psychicznie i intelektualnie treningach będą mieli lżejsze życie w dniu meczu. Wzorem dla niego był Ajax Amsterdam Cruyffa, Van Gaala, ale ogląda wszystko co się da. Podczas mundialu w 2002 roku (był wtedy selekcjonerem Argentyny) zgromadził kilka tysięcy kaset z meczami przeciwników. Jego brat Rafael wspomina, że Marcelo, aby obalić tezę spierającego się z nim Jorge Valdano, obejrzał na video 32 spotkania Milanu. Praktycznie wszędzie, gdzie pracował szalony Argentyńczyk robił furorę. Jeszcze jako młody trzydziestoparoletni szkoleniowiec zdobywał mistrzostwo kraju w Newell’s Old Boys. Zbudował tam świetną akademię dla młodzieży. W meksykańskich klubach Atlas Guadalajara i Club America wprowadził profesjonalne podejście do szkolenia i pracy trenera. Po powrocie do Argentyny zdobył tytuł z Velez Sarsfield. Nie śpiewają jego nazwiska, oni je wykrzykują Zawiódł na mundialu z reprezentacją Argentyny, ale wygrał z nią igrzyska olimpijskie w Atenach i Copa America. Chilijczycy do dziś są mu wdzięczni za wynik na mistrzostwach świata w 2010 roku (1/8 finału, porażka z Brazylią). Zdobył uznanie w Athletic Bilbao, z którym doszedł do finału Ligi Europy w 20012 roku. W pierwszym sezonie w Marsylii zapełnił Stade Velodrome i stał się idolem wśród kibiców. "Kibice nie wyśpiewują jego nazwiska, ale oni je wykrzykują. To jest krzyk serca" - mówił o Bielsie szef jednej z grupy fanów OM. Ale Bielsa kłócił się z sędziami i z działaczami marsylskimi w końcu trzasnął drzwiami i odszedł. Teraz w Leeds Argentyńczyk przywraca pamięć o sobie i skuteczności swoich metod. Mobilizuje piłkarzy w różny sposób. Na początku sezonu spytał się, ile godzin pracy kosztuje przeciętnego kibica Leeds wejściówka na mecz. Gdy dowiedział się, że trzy godziny, kazał piłkarzom tego dnia trenować trzy godziny. Francuscy dziennikarze przy okazji wypomnieli Bielsie, że ten działający tak prospołeczny trener w tym czasie zażądał od swojego poprzedniego klubu Lille, gdzie kompletnie mu nie wyszło, 17 milionów euro odszkodowania. Dba o własną kieszeń. W Lazio Rzym, gdzie miał pracować w tym sezonie zrezygnował po kilku dniach. Kilka dni po tej rejteradzie podpisał kontrakt z Leeds. W życiu Marcelo Bielsa nie podporządkowuje się żadnym schematom. Pozwala sobie na szaleństwa. Olgierd Kwiatkowski Zobacz wyniki angielskiej Championship