Lokalna prasa, zachowując angielskie poczucie humoru, opisuje konferencję prasową przed kolejnym meczem Manchesteru United w Premier League przeciwko Bournemouth w środę. Mourinho opóźnił spotkanie z dziennikarzami i zamiast tradycyjnej dla siebie sali wybrał pokój, z którego zawsze korzystał w tym celu jego wielki poprzednik Sir Alex Ferguson. Żartobliwie relacjonowano, że Portugalczyk skorzystał z "lochu Fergusona". Przy tej okazji padały głosy, że obaj trenerzy mają ze sobą więcej wspólnego niż może im się wydawać. Ferguson też był na wojnie ze wszystkimi. Też rugał dziennikarzy, piłkarzy, pouczał rywali, wytykał sędziom błędy, obrażał się na media. Było pewne, że nikogo nie będzie interesować spotkanie z Bournemouth, ponieważ w niedzielę doszło do skandalicznych scen pod szatnią drużyny gości na Old Trafford. Jose Mourinho był niezadowolony ze zbyt głośnej radości piłkarzy City z wygranej 2-1, pokłócił się z bramkarzem Edersonem, i został oblany wodą. Trenerowi na ratunek mieli ruszyć zawodnicy i doszło do szarpaniny kilkudziesięciu osób, w wyniku której Mikel Arteta, asystent trenera Pepa Guardioli, doznał rozcięcia w okolicy oka. Butelkę w jego stronę miał rzucić Romelu Lukaku, któremu mecz wyjątkowo nie wyszedł. Oba kluby w środę do godziny 18.00 lokalnego czasu mają przedstawić piłkarskim władzom swoje stanowiska w tej sprawie. Oczywiście FA może nałożyć kary. I o to właśnie zapytał Mourinho korespondent BBC. - Karać kogo? Dlaczego? - zareagował poirytowaniem portugalski szkoleniowiec i zarzucił dziennikarzowi: - Myślę, że pracujesz dla innego klubu, a nie dla prasy. Na brytyjskich dziennikarzach połajanki ze strony trenerów nie robią najmniejszego wrażenia i nie dają się oni zbywać takimi docinkami, więc pytania kontynuowali. Dopytywano np. czy trener jest pewien, że jego zawodnicy zachowali się jak należy. - Ja wiem. Nie jestem pewien, ja wiem - uciął. Na pytanie o medialne zarzuty wobec Lukaku, Mourinho odrzekł: - Zarzuty? Udowodnijcie. Pokażcie dowody, później go karzcie. Pep Guardiola zapewniał na konferencji prasowej, że jego zawodnicy w żadnym stopniu nie okazali braku szacunku manifestując radość we własnej szatni po wygranych derbach. A to właśnie zarzucał im Mourinho. Od tego zaczęła się cała szarpanina. - Jedyną rzeczą, jaką mogę powiedzieć, to że dla mnie była to kwestia odmienności. Odmienności w zachowaniu, wychowaniu... odmienność zachowania, opinii i wychowania - perorował. Kiedy zapytano Mourinho, czy to komentarz do słów Guardioli, odparł: - Tak, dokładnie. Wiecie, co zrobiliśmy na stadionie Arsenalu? To było coś zupełnie odmiennego. Po meczu zachowywaliśmy się jak zwycięzcy. Konferencja prasowa Mourinho skończyła się szybko. Na koniec angielscy dziennikarze mogli zapewne poczuć się jak bramkarz City Ederson po derbach, gdy znany z porywczości 54-latek wytykał im brak zainteresowania najbliższym rywalem. - Nie lubicie Bournemouth, co? Nie szanujecie ich? Nie uważacie, że to zespół, którzy może sobie dobrze poradzić na Old Trafford? Żadnego szacunku dla Eddiego Howe’a (trenera)? Żadnego szacunku dla piłkarzy? kip