Stalo się to możliwe 2 maja, kiedy Tottenham tylko zremisował na wyjeździe z Chelsea Londyn 2-2, i okazało się, że na dwie kolejki przed końcem sezonu "Lisy" wyprzedzają "Koguty" o siedem punktów. Wśród osób, które zawitały na przyjęcie, nie mogło zabraknąć najważniejszych, a więc pojawił się prezes Vichai Srivaddhanaprabha, trener Claudio Ranieri czy najskuteczniejszy napastnik (22 gole) zespołu Jamie Vardy. "Czuję się wspaniale. To dla mnie niesamowite osiągnięcie. Tak samo jak dla chłopaków, naszych kibiców, prezesa" - mówił włoski trener. "Nie spodziewaliśmy się takiego sukcesu. Myślę jednak, że sekretem jest harmonia i pasja, jaką zawodnicy prezentowali na boisku" - dodał. Jak przyznał menedżer restauracji goście podczas dwuipółgodzinnego posiłku jedli m.in. homara, ale nie pizzę, a potem szkoleniowiec i jego piłkarze uprzejmie odmówili szampana. Leicester City jeszcze w tamtym sezonie było bliskie spadku z Premier League, a w tym sytuacja zmieniła się nie do poznania. "Lisy" poniosły tylko trzy porażki w rozgrywkach, zostawiając za plecami wielkie tuzy angielskiego futbolu. Kolejna okazja do świętowania nadejdzie w sobotę, kiedy na King Power Stadium przyjedzie Everton Liverpool, a po meczu ekipa Leicester City otrzyma puchar za mistrzostwo Anglii. "Będę się starał nie płakać" - powiedział o tej sytuacji Wes Morgan, który jako kapitan pierwszy odbierze trofeum. "To do nas jeszcze nie dotarło. Świętowaliśmy mistrzostwo całą noc. Po początkowej euforii, wiele osób nie mogło uwierzyć w to, co się wydarzyło. To osiągnięcie, które będzie trudne do powtórzenia" - stwierdził reprezentant Jamajki. Zobacz sytuację w Premier League