Koszmarny błąd bohatera MŚ, Cash mógł tylko rozłożyć ręce. Obrońcy tytułu przełamują pechową serię
Po dość niespodziewanym zwycięstwie z Manchesterem City, kibice Aston Villi mieli apetyt na pokonanie kolejnego wielkiego rywala - Liverpoolu. Pogromca "Obywateli" - Matty Cash - również w tym meczu był bliski zmieszczenia piłki w siatce. Ostatecznie błąd obecnego mistrza świata okazał się gwoździem do trumny piłkarzy "The Villans", którzy nie byli w stanie obronić się przed nieuniknionym. Mistrzowie Anglii przerwali fatalną serię porażek na krajowym podwórku.

Aston Villa może mówić o dość przeciętnym początku sezonu. Po 9. kolejkach zespół uplasował się dopiero na 11. pozycji, mając 4 wygrane, 3 remisy oraz 2 porażki.
W ostatnim czasie w sercach fanów "The Villans" pojawiła się spora iskra nadziei. Wzniecił ją nie kto inny jak Matty Cash, którego trafienie pozwoliło na zainkasowanie trzech punktów w niedawnym meczu z Manchesterem City.
Zapewne wiele spojrzeń ponownie było skierowanych na polskiego wahadłowego w meczu z kolejnym gigantem Premier League - Liverpoolem. Dla "The Reds" mecz ten również był kluczowy w perspektywie dalszej walki o możliwość zakończenia sezonu z mistrzostwem kraju.
Fatalna pomyłka Martineza. Ten błąd kosztował ich utratę bramki
Obydwa zespoły weszły w to spotkanie bardzo intensywnie, skutkiem czego po obu stronach boiska mogliśmy zobaczyć kilka naprawdę efektownych akcji. Już w 5. minucie piłkarze Aston Villi mogli objąć prowadzenie, a to za sprawą strzału Morgana Rogersa. Niestety Anglik nieco przeszacował uderzenie, skutkiem czego futbolówka uderzyła w słupek.
Niewykorzystane okazje lubią się mścić, o czym niemalże przekonali się piłkarze Aston Villi, których strzałem z dystansu postraszył Dominik Szoboszlai. Węgier również nie mógł mówić o dobrze skalibrowanym celowniku, oddając strzał kilka metrów przy słupku.
W 19. minucie meczu niezwykle bliski zdobycia bardzo widowiskowej bramki był natomiast Matty Cash. Strzał Polaka z prawej strony pola karnego zmierzał wprost w okienko, jednak bardzo czujny Giorgi Mamardashvili zdołał sparować to uderzenie na słupek, neutralizując ogromne zagrożenie.
W końcu po dość składnej akcji do bramki strzeżonej przez Emiliano Martineza trafił Hugo Ekitike. Radość Francuza nie była jednak zbyt długa. Po interwencji VARu arbiter szybko odgwizdał bowiem spalonego, anulując przyznaną chwilę temu bramkę.
Ta sytuacja nie dała jednak do myślenia kolegom Casha. Przy wyprowadzaniu piłki Martinez popełnił bowiem koszmarny błąd, który poskutkował przechwyceniem piłki przez Mohameda Salaha i spokojnym wstrzeleniem jej do bramki. Ty akcentem zakończyła się pierwsza połowa starcia Liverpoolu z Aston Villą.
Koniec marzeń Aston Villi. Cash i spółka musieli obejść się smakiem
Z początkiem drugiej połowy piłkarze Aston Villi ponownie odzyskali nieco inicjatywy. Pierwsze minuty toczyły się na obu połowach, dając gościom sposobność do wyrównania stanu rywalizacji.
Sposobność ta nie została jednak wykorzystana, co ponownie zemściło się na piłkarzach Unaia Emery'ego. W pewnym momencie piłka trafiła pod nogi Ryana Gravenbercha. Holender miał przed sobą dwóch defensorów, co nie przeszkodziło mu jednak w znalezieniu luki, w którą wstrzelił on piłkę. Martinez próbował jeszcze interweniować, jednak strzał rywala był zbyt silny. Tym samym w 58. minucie na tablicy wyników widniał już rezultat 2:0 dla gospodarzy.
W kolejnych minutach atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca, o czym dobitnie świadczy przedziwne starcie między Amadou Onaną a Alexisem Mac Allisterem, które miało miejsce przy okazji jednego z rzutów rożnych. Ostatecznie nie przyniosło ono jednak korzyści żadnej z drużyn.
Liverpool był bardzo bliski podwyższenia rezultatu. Piłka posłana z lewej strony pola karnego zmierzała bowiem na głowę Mohameda Salaha, który czekał na nią w okolicy piątego metra. Martinez nie zdążyłby do niej dosięgnąć, jednak na jego szczęście przytomnym zachowaniem popisał się Ian Maatsen. Raptem kilka minut później szansę na gola kontaktowego miał natomiast Ross Barkley. Strzał zawodnika Aston Villi pozostawiał jednak wiele do życzenia.
Nadzieja piłkarzy Aston Villi ulatywała z każdą przemijającą minutą. W końcu arbiter gwizdnął po raz ostatni, obwieszczając zakończenie mecz. Tym samym Cash i spółka wrócili do domu z niczym, natomiast Liverpool przerwał kiepską serię czterech ligowych porażek z rzędu.












