- Byłem obrażany tysiące razy i nigdy nie zareagowałem. To był jednak wrażliwy moment. Dzisiaj żałuję tylko, że nie kopnąłem go mocniej. Teraz bym tak zrobił. Zostałem zawieszony na dziewięć miesięcy. Chcieli, żeby to był przykład dla innych - wspomina swój wybryk Cantona, przy okazji promocji filmu "The United Way". Kara zawieszenia nie była jedyną, jaka dotknęła Cantonę. Francuz oczywiście przyznał się do napaści i musiał też wykonywać prace społeczne. Jednak, jak mówił od samego początku, nie żałuje tego, co zrobił. Potwierdził to zresztą także teraz, dolewając nieco oliwy do ognia. Francuz zresztą nigdy nie gryzł się w język, dzięki czemu do tej pory bardzo często pojawia się w mediach.Teraz przyznał, że po wydarzeniach w 1995 roku był nawet bliski zakończenia kariery. Odwiódł go od tego legendarny menedżer United sir Alex Ferguson. - Jak zwykle potrafił znaleźć odpowiednie słowa i przekonać mnie. Kochałem go i szanowałem. Był dla mnie niemal jak ojciec - powiedział o swoim trenerze Cantona.