Starcia Manchesteru United z Liverpoolem od zawsze budzą na Wyspach Brytyjskich wielkie emocje. Nie inaczej jest tym razem, choć w grę wchodzą nie tylko czysto piłkarskie emocje. Poprzednio bowiem nie udało się rozegrać spotkania pomiędzy tymi drużynami, ponieważ fani United wdarli się na stadion w ramach protestu przeciwko właścicielom klubu. Musiała interweniować policja, wielu fanów zostało zatrzymanych. Premier League: zamieszki w Manchesterze Teraz niestety również było podobnie, bo kilka godzin przed meczem mający już dość rodziny Glazerów kibice z Manchesteru zaczęli gromadzić się pod stadionem. Tym razem wszyscy byli już przygotowani, że może dojść do kolejnych manifestacji i udało się nie dopuścić do takich scen, jakie miały miejsce poprzednio. Już na samym początku spotkania w polu karnym gospodarzy zrobiło się niebezpiecznie. Roberto Firmino szukał podaniem Diogo Joty, piłka odbiła się od ręki interweniującego Erica Bailly'ego, ale sędzia nie dopatrzył się przewinienia i mimo protestów gości nie podyktował rzutu karnego. W 10. minucie na prowadzenie wyszli jednak gracze Manchesteru. Piłkę w polu karnym otrzymał Bruno Fernandes, uderzył zewnętrzną częścią stopy, a futbolówka pechowo trafiła w Nathaniela Phillipsa i zmyliła kompletnie bezradnego w tej sytuacji Alissona.W 22. minucie świetne zagranie w pole karne posłał Trent Alexander-Arnold, do piłki dobiegł Diogo Jota, ale przegrał pojedynek sam na sam ze stojącym w bramce "Czerwonych Diabłów" Deanem Hendersonem. Cztery minuty później, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, zakotłowało się w polu karnym gospodarzy i Bailly faulował Phillipsa, a sędzia wskazał na jedenasty metr. Po protestach graczy United zdecydował się jednak na skorzystanie z analizy VAR i po obejrzeniu powtórek zmienił swoją decyzję, co wywołało wściekłość Juergena Kloppa. W 32. minucie po raz kolejny dał o sobie znać Jota, który przyjął piłkę w polu karnym i z woleja starał się zaskoczyć Hendersona, ale bramkarz United popisał się efektowną paradą. Po chwili jednak był już bezradny wobec uderzenia piętką Portugalczyka, który zmienił tor lotu piłki po strzale Phillipsa. Już w doliczonym do pierwszej połowy czasie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego świetnie w polu karnym odnalazł się Roberto Firmino, który zrobił sobie miejsce i strzałem głową pokonał Hendersona. Dzięki temu to gracze "The Reds" schodzili do szatni w lepszych nastrojach, prowadząc na Old Trafford 2:1. Błyskawiczny cios po przerwie Gracze Liverpoolu wyszli z szatni niezwykle zmobilizowani i błyskawicznie zadali gospodarzom kolejny cios. W 47. minucie Luke Shaw w głupi sposób stracił piłkę przed swoim polem karnym, ta trafiła do Alexandra-Arnolda, ale jego uderzenie odbił przed siebie Henderson. Wobec dobitki Firmino był już jednak bezradny i przyjezdni zrobili kolejny krok do zwycięstwa. W 59. minucie tylko wielkiemu szczęściu Manchester zawdzięcza, że nie stracił czwartej bramki. Po podanie na prawą stronę pola karnego w świetnej pozycji znalazł się Diogo Jota, ale jego strzał zatrzymał się na słupku. Podopieczni Ole Gunnara Solskjaera mogli tylko głęboko odetchnąć, choć ich gra nie zwiastowała niczego dobrego. Po chwili Alexander-Arnold znów próbował zaskoczyć Hendersona, ale tym razem górą był golkiper gospodarzy.Kiedy wydawało się, że kolejna bramka dla Liverpoolu jest kwestią czasu, sygnał do odrabiania strat dał gospodarzom w 67. minucie Marcus Rashford, który wykorzystał dobre podanie od Edinsona Cavaniego i mierzonym strzałem pokonał Alissona, zdobywając kontaktowego gola. Po dwóch minutach mogło być zresztą 3:3, ale Rhys Williams wybił z linii bramkowej uderzenie Marlona Greenwooda. Końcówka spotkania to ataki obu drużyn. Mecz zapowiadany jako hit nie zawodził i kibice, którzy zdecydowali się śledzić starcie na Old Trafford, z całą pewnością nie żałowali. Długo wydawało się, że nikomu jednak nie uda się znaleźć sposobu na pokonanie bramkarza, jednak w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry świetne podanie na połowie gospodarzy dostał Mohamed Salah, który przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i technicznym uderzeniem zdobył czwartą bramkę dla "The Reds", pieczętując tym samym ich wygraną.Dzięki tej wygranej gracze Liverpoolu cały czas zachowują szanse na wejście do pierwszej czwórki, które da im szansę gry w Lidze Mistrzów. KK