25-letni Gylfi Sigurdsson zbiera świetne recenzje za grę w Swansea od strzelonej bramki w wygranym pierwszym meczu sezonu na wyjeździe z Manchesterem United. "Nigdy nie wiesz, jak długo to zajmie, aż się trafi, więc było naprawdę fajnie zdobyć gola na samym starcie sezonu. To zdjęło ze mnie presję, pozwoliło zrelaksować się i grać moją najlepszą grę w następnych meczach" - mówi Sigurdsson, który po siedmiu kolejkach ma na swoim koncie dwie bramki i pięć asyst w Premier League. "Nasz zespół gra naprawdę dobrą, ofensywną piłkę. W takiej sytuacji łatwo czerpać satysfakcję z gry" - stwierdza w rozmowie z "Guardianem". Sigurdsson przeszedł do Swansea przed sezonem w ramach wymiany między klubami, lecz ma już za sobą udany epizod w walijskim klubie w roku 2012, gdy przebywał tutaj na wypożyczeniu z Hoffenheim. "Za pierwszym razem bardzo mi się tutaj podobało i gram teraz regularnie, więc myślę, że dobrze zrobiłem, przenosząc się tutaj" - mówi. "W Tottenham wychodziłem często na lewe skrzydło, a nie najlepiej się czuję na tej pozycji. Jak zespół tego potrzebuje, to OK, ale zdecydowanie lepiej czuję się w środku pomocy" - stwierdza reprezentant Islandii. Sigurdssonowi nie przeszkadza, jak mówi się o nim, że jest "islandzkim Beckhamem", choć na razie bardziej przylgnął do niego przydomek "Ice Man". W Islandii jest prawdziwą gwiazdą - na billboardach można zobaczyć go praktycznie w każdym zamieszkanym zakątku kraju, a w życiu prywatnym jego partnerką jest miss tego kraju. Zaprzecza jednak w rozmowie z ‘Guardianem" informacjom zamieszczonym na Wikipedii, jakoby był "ważnym członkiem islandzkiego przemysłu rybołówczego". Jak mówi, to nieprawda, ale czas wolny woli spędzać w inny sposób, niż edytując hasło o sobie w internetowej encyklopedii. Na przykład grając w golfa. Jego brat jest profesjonalnym golfistą, a dla Sigurdssona golf to ulubiony sport poza piłką nożną. Premier League: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz