"Kanonierzy", których bramki strzeże Wojciech Szczęsny, będą musieli udowodnić kibicom w stolicy, że nadal są lepsi od lokalnych rywali. W 21. stuleciu nie zdarzyło się, by Tottenham zakończył rozgrywki na wyższym miejscu w tabeli.Fani Arsenalu nie mieli zatem powodu obawiać się "Kogutów", czemu dali wyraz m.in. ustanawiając święto "St Totteringham's Day" - dzień, w którym Tottenham traci matematyczne szanse na dogonienie ich ulubieńców w tabeli.Obecnie jednak muszą odczuwać niepokój związany z aktywnością obu drużyn podczas letniego okienka transferowego. Z Tottenhamu najprawdopodobniej odejdzie wprawdzie najskuteczniejszy piłkarz tej drużyny w ubiegłym sezonie Walijczyk Gareth Bale, ale portugalski trener Andre Villas-Boas znalazł kilku solidnych następców.Latem do "Kogutów" dołączyli Argentyńczyk Erik Lamela i Hiszpan Roberto Soldado (obaj za 30 mln euro), a także Brazylijczyk Paulinho (20 mln), Francuz Etienne Capoue (11 mln), Rumun Vlad Chiriches (10 mln) oraz Belg Nacer Chadli (7 mln).Tymczasem trener "Kanonierów" Arsene Wenger znalazł się w ogniu krytyki właśnie dlatego, że prawie wcale nie wzmocnił składu. Na zasadzie wolnego transferu do Londynu przenieśli się tylko Francuzi Yaya Sanogo oraz grający przed laty w tym zespole Mathieu Flamini.Pomocnik Arsenalu Theo Walcott nie uważa jednak, że brak zakupów źle świadczy o zespole. - Panuje przekonanie, że nasz skład jest bardzo słaby i że nie ma nas zbyt wielu, ale pokazaliśmy w kilku meczach, że potrafimy sobie radzić w niekorzystnych sytuacjach. Tottenham dobrze zainwestował pieniądze, ale nam w niedzielę zależeć będzie tylko na zwycięstwie, a nie na rozpatrywaniu, kogo i za ile kupili nasi rywale - powiedział Walcott.Tottenham ma po dwóch meczach komplet punktów, natomiast Arsenal na inaugurację niespodziewanie przegrał przed własną publicznością z Aston Villą 1:3. Tydzień później w takich samych rozmiarach pokonał inną stołeczną ekipę - Fulham. Dwukrotnie okazał się także lepszy od Fenerbahce Stambuł w eliminacjach Ligi Mistrzów (3-0 i 2-0).Spotkanie na Emirates Stadium rozpocznie się o godzinie 17. Z kolei o 14.30 w Liverpoolu "The Reds" podejmą Manchester United.Po raz pierwszy od ponad ćwierć wieku gości w spotkaniu z odwiecznym rywalem nie poprowadzi Alex Ferguson, który przeszedł tego lata na emeryturę. Jego następcą jest David Moyes, którego dobrze znają kibice w Liverpoolu, bowiem przez 11 lat był szkoleniowcem innego klubu z tego miasta - Evertonu.Kapitan gospodarzy Steven Gerrard ma nadzieję, że trwający sezon będzie dla jego drużyny przełomowy. - Staraliśmy się zmniejszyć przepaść dzielącą nas od United, Chelsea i Manchesterem City. Choć w tym sezonie pod tym względem nic się nie zmieniło, to patrząc na nastawienie innych piłkarzy, mam wrażenie, że tym razem są bardziej zmotywowani i mają większą wiarę w sukces - uważa.Liverpool ma również na koncie sześć punktów, natomiast Manchester United, który w poniedziałek zremisował bezbramkowo z Chelsea Londyn, zdobył o dwa mniej. W tabeli prowadzą londyńczycy (7 pkt), którzy spotkanie tej kolejki z Aston Villą (2-1) rozegrali awansem z uwagi na udział w meczu o Superpuchar Europy.Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Premier League