Nie wiadomo jeszcze, jak sprawa się skończy - do godziny 18 we wtorek The Football Association czeka na wyjaśnienia z obu stron - ale wygląda na to, że wiadomo, jak się zaczęła. "Daily Mail", który jako pierwszy ujawnił, co się stało po końcowym gwizdku na Old Trafford, jako prowodyra całego zajścia wskazał Jose Mourinho. Menedżerowi Manchesteru United miały puścić nerwy, po tym jak część piłkarzy gości zbyt głośno świętowała sukces przed swoją szatnią, nie okazując rywalom należytego szacunku. Portugalczyk poszedł ich wychowywać, postawił mu się bramkarz City Ederson i doszło do karczemnej awantury, którą asystent menedżera "The Citizens" Mikel Artera skończył z rozcięciem na głowie. "Marca" poszła o krok dalej. Hiszpańska gazeta ustaliła, że bezpośrednią przyczyną zajścia było zdanie, które padło z ust kogoś ze sztabu szkoleniowego City. - Dużo mówisz, mało robisz - miał powiedzieć któryś z przedstawicieli "The Citizens" do Zlatana Ibrahimovicia. Szwedzki napastnik dopiero co wrócił po skomplikowanej kontuzji, która wyłączyła go z gry na przeszło pół roku. W niedzielnych derbach Manchesteru pojawił się na boisku w 76. minucie, zmieniając Jesse Lingarda, ale nie odmienił losów meczu. Manchester City wygrał na Old Trafford 2-1 (1-1). Premier League: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz łup