Reprezentant Szkocji od grudnia 2011 roku zmagał się z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego. Przed niedzielą ostatni raz na murawie pojawił się 26 grudnia 2012, czyli nie grał prawie przez rok. "Nie mogłem nawet wyjść z domu. Nie mogłem zabrać swoich dzieci na plac zabaw. Z powodu choroby nie mogłem pójść z żoną na kolację" - tłumaczył Fletcher dziennikarzom. "Zawsze wierzyłem, że jeden z leków poskutkuje, ale tak się nie stało" - dodał. Zawodnik musiał więc przejść operację, która mogła zakończyć jego karierę. Fletcher czekał na diagnozę lekarzy, czy będzie mógł wrócić do zawodowego uprawiania sportu. "Operacja nie dawała żadnej gwarancji. Gdyby nie skończyła się powodzeniem, nie byłoby możliwości, abym dalej grał w piłkę" - mówił pomocnik Manchesteru United. "Nie chciałem się poddać. Ciężko pracowałem, żeby być profesjonalnym piłkarzem. Poddałem się operacji nie tylko dlatego, żeby poprawić jakość swojego życia, ale przede wszystkim, aby wrócić do grania w piłkę" - dodał. Fletcher przyznał, że ta sytuacja była dla niego wielką niewiadomą. "Kiedy skończyła się operacja od razu pojawiła się myśl "czy ona się udała"? To był bardzo emocjonujący dzień. Oczywiście był też strach i niepewność. Na szczęście znalazłem się w rękach niewiarygodnego chirurga. Całkowicie mu zaufałem. A kiedy testy wykazały, że wszystko jest w porządku, kiedy ten moment nadszedł, to pojawiła się ulga" - stwierdził reprezentant Szkocji. "Teraz wszystko wróciło do normy. Nie jestem już chory. Prowadzę normalne życie. I wracam, żeby znowu grać w Premier League" - zakończył Fletcher. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Premier League