Chelsea ma za sobą bardzo udane okienko transferowe. Drużyna z zachodniej części Londynu była bardzo aktywna i sprowadziła do klubu Timo Wernera, Kaia Havertza, Thiago Silvę, Bena Chilwella czy Hakima Ziyecha. Ostatecznie tylko niemiecki duet pojawił się w pierwszym składzie podczas spotkania z Liverpoolem. Ziyech i Chilwell leczą kontuzję, a Silva musi popracować nad kondycją. "The Reds" również nie przespali i ich szeregi wzmocnili Thiago Alcantara i Diogo Jota. Juergen Klopp przerwał w ten sposób dyskusję dotyczącą możliwości obrony tytułu bez dokonania solidnych wzmocnień. Mecz pomiędzy ekipami zapowiadał się bardzo interesująco, jednak po pierwszej połowie można było odczuwać spory niedosyt. Na boisku nie widzieliśmy bowiem zbyt wielu groźnych sytuacji. Obie drużyny oddały tylko kilka strzałów, a wyróżnić można jedynie próby Timo Wernera i Roberto Firmino. Niemiec minimalnie jednak chybił w bardzo dobrej okazji, a strzał gracza Liverpoolu został zablokowany. Najwięcej emocji wzbudziła interwencja Andreasa Christensena w końcówce pierwszej części gry. Obrońca Chelsea w zapaśniczy sposób powalił Sadia Mane i sędzia pokazał mu żółtą kartkę. Interweniował jednak system VAR i Paul Tierney zmienił swoją decyzję. Obrońca londyńczyków musiał opuścić boisko. Na pierwszą bramkę musieliśmy poczekać do drugiej połowy. W 50. minucie meczu Liverpool rozegrał składną akcję, po której piłka trafiła do Firmino. Brazylijczyk posłał futbolówkę wzdłuż linii bramkowej, a Mane uderzeniem głową umieścił ją w siatce. Goście lepiej prezentowali się po przerwie, jednak w zdobyciu kolejnej bramki... pomógł im golkiper Chelsea. Kepa Arrizabalaga długo zwlekał z podaniem we własnym polu karnym, a gdy już podjął decyzję o kopnięciu piłki to przejął ją Mane. Zawodnik "The Reds" nie miał przed sobą rywali, więc wpakowanie futbolówki do bramki było jedynie formalnością.