Mecz "Kanonierów" z "The Reds" miał ogromne znaczenie dla losów walki o czołową czwórkę ligi. Zwłaszcza goście z Liverpoolu nie mogli sobie pozwolić na porażkę. Tradycyjnie już w wyjściowym składzie Arsenalu zabrakło Wojciecha Szczęsnego. Gospodarze rozpoczęli z impetem i już po czterech minutach powinni prowadzić, ale Aaron Ramsey w doskonałej sytuacji uderzył zbyt słabo i Simon Mignolet zdołał odbić piłkę, a Kolo Toure w ostatniej chwili wybił ją na rzut rożny. Kwadrans później Lazar Marković urwał się obrońcom i, mając przed sobą tylko Davida Ospinę, podał tak fatalnie do Raheema Sterlinga, że ten nie przejął piłki. W końcówce pierwszej połowy zaczął się koncert gospodarzy, którzy na zdobycie trzech bramek potrzebowali zaledwie ośmiu minut. W 37. minucie Hector Bellerin po podaniu Ramseya "zatańczył" z obrońcami w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku dał prowadzenie Arsenalowi. Po trzech minutach Mesut Oezil popisał się kapitalnym strzałem z rzutu wolnego i Mignolet znów był bezradny. Golkiper gości nie poradził sobie także tuż przed przerwą, gdy potężnym uderzeniem pod poprzeczkę zaskoczył go Alexis Sanchez. W 75. minucie Bellerin spóźnił się z interwencją i "wyciął" w polu karnym Sterlinga. Sędzia Anthony Taylor podyktował karnego. Po chwili Jordan Henderson przywrócił nadzieję gościom, choć Ospina był bardzo bliski skutecznej interwencji. Nadzieje "The Reds" szybko jednak rozwiał Emre Can, który bezsensownym faulem na Dannym Welbecku zapracował na drugą żółtą kartkę i musiał się udać do szatni. W 90. minucie koronkowa akcja Arsenalu zakończyła się strzałem w słupek Santiego Cazorli. W doliczonym czasie gry efektowna akcją i pięknym strzałem dobił gości Olivier Giroud. Arsenal - Liverpool 4-1. Raport meczowy Premier League: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz