Manchester City przybywał na St. Mary's Stadium z mocnym postanowieniem zakończenia 2018 roku zwycięstwem. Dwa ostatnie mecze w lidze MC przegrało, spadło na trzecie miejsce w tabeli, a strata do Liverpool FC wzrosła do dziesięciu punktów. Wygraną z walczącą o ligowy byt ekipą Świętych piłkarze Josepa Guardioli chcieli przedłużyć nadzieje na utrzymanie tytułu mistrzowskiego. Początek meczu toczył się pod dyktando ataków City, aż w 10. minucie na listę strzelców wpisał się David Silva. Hiszpan pewnym strzałem wykończył kapitalny rajd prawą flanką Bernardo Silvy i faworyt błyskawicznie zdobył prowadzenie. Gospodarze długo próbowali odpowiedzieć, aż udało im się wyrównać w 37. minucie spotkania. Pierre-Emile Hojbjerg zabrał piłce Aleksandrowi Zinczence, pognał na bramkę MC i kropnął mocno w środek. Josep Guardiola tylko z niesmakiem się skrzywił. Mistrzowie Anglii zerwali się ponownie do ataku i jeszcze przed przerwą rozstrzygnęli starcie. W 45. minucie Raheem Sterling zdecydował się na rajd lewą stroną boiska, starał się jego dośrodkowanie zatrzymać James Ward-Prowse, ale zrobił to tak niefortunnie, że skierował piłkę do własnej bramki, zaskakując dobrze broniącego w niedzielę Alexa McCarthy'ego. Wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się wynikiem 1-2, ale City jeszcze raz zaatakowało, Zinczenko wrzucił piłkę przed bramkę, gdzie Sergio Aguero uciekł Bednarkowi i wpakował głową piłkę do siatki rywali. Po zmianie stron Southampton dało się zepchnąć do defensywy i tylko sporadycznie starało się zaskoczyć Edersona. Za to pełne ręce roboty miał McCarthy, który raz po raz odbijał pędzące w jego stronę pociski. Odpalali je kolejno gwiazdorzy Man City, ale Anglik dobrze sobie radził między słupkami. I tak pozostało do końca meczu, choć Święci w końcówce grali w osłabieniu, bo za brutalny faul sędzia z murawy wyrzucił Hojbjerga. McCarthy nie pękał i dzięki niemu City wygrało na St. Mary's tylko 3-1. Manchester City awansował dzięki wygranej na pozycję wicelidera rozgrywek, do Liverpool FC traci siedem punktów, a może jeszcze mniej, bo w czwartek gościć będzie na Etihad Stadium rozpędzoną ekipę Juergena Kloppa. Southampton przegrał na swoim terenie i jest w stawce siedemnasty, tuż nad strefą spadkową. Inny Polak w Premier League, Łukasz Fabiański, bronił bramki Młotów w starciu wyjazdowym z Burnley FC. Na Turf Moor już w 15. minucie na prowadzenie wyszli miejscowi, a Polaka pokonał Chris Wood, który dostał kapitalną piłkę w pole karne. Nie atakowany przez nikogo spokojnie ją przyjął i kropnął nie do obrony. To nie był koniec problemów WHU, bo w 34. minucie znów zaspała obrona stołecznych, a Fabiańskiego zaskoczył samotny w polu karnym Dwight McNeil. Nasz bramkarz wpuścił piłkę do bramki przy bliższym słupku, być może mógł ją odbić, ale tym razem ta sztuka mu się nie udała. Po zmianie stron gospodarze kontrolowali grę, Młoty za to nie miały okazji do zdobycia bramki kontaktowej. A Fabiański musiał wykazać się kunsztem, by zespół nie przegrał jeszcze wyżej. W efekcie walczące o utrzymanie Burnley ograło WHU 2-0 i wskoczyło na 18. miejsce w tabeli Premier League. West Ham plasuje się na pozycji jedenastej.