Londyńska Chelsea w pierwszym niedzielnym meczu 14. kolejki Premier League podejmowała na Stamford Bridge Fulham Londyn. Stawką derbów było przerwanie serii dwóch meczów bez wygranej i włączenie się do pościgu za Manchesterem City. Liverpool FC i Tottenham Hotspur w ostatnich tygodniach zbudowały przewagę nad The Blues, którzy chcieli się przełamać i ruszyć w górę tabeli. Rywal? Wymarzony, bo Fulham to cały czas ostatni zespół Premier League. Przed przerwą przewaga Chelsea nie ulegała żadnej wątpliwości, ale gospodarze zdobyli tylko jedną bramkę. I to zaraz na początku starcia. W 4. minucie N'Golo Kante przejął piłkę w środku pola, pognał pod bramkę rywali, gdzie podał do Pedro Rodrigueza. A Hiszpan jednym zwodem pozbył się defensora przyjezdnych i kopnął do siatki obok bezradnego Sergio Rico. Chelsea nacierała, jednak piłkarze Claudio Ranieriego dobrze i szczęśliwie się bronili. Nawet Oliver Giroud nie potrafił przedrzeć się przez ich mur defensywny, choć w końcówce pierwszej połowy powinien trafić na 2-0. Sergio Rico ocalił jednak zespół i do faworyta Fulham traciło tylko jednego gola. Wszystko mogło się zmienić tuż po przerwie, gdy po rzucie rożnym do strzału doszedł Calum Chambers. Tym razem na posterunku był jednak Kepa Arrizabalaga, który ocalił zespół od utraty gola. Fulham więcej dogodnych okazji już nie miało, za to The Blues w końcówce zadali decydujący cios. W 88. minucie Eden Hazard kapitalnie dryblował, wyłożył piłkę do Rubena Loftusa-Cheeka, a ten dopełnił formalności.