Manchester City meczem z Everton FC - rozegranym awansem z 27. kolejki Premier League - mógł zapewnić sobie powrót na fotel lidera rozgrywek. Trzy punkty straty do Liverpool FC oznaczały, że wygrana w środę pozwoli mistrzom Anglii doścignąć lidera i wyprzedzić go lepszą różnicą bramek. Los zadecydował, że MC mogło wyprzedzić The Reds wygrywając w Mieście Beatlesów. W pierwszej odsłonie mistrzowie Anglii długo atakowali i nie mogli skruszyć defensywnego muru The Toffees. Blisko szczęścia był w 19. minucie David Silva, ale po składnej akcji w polu karnym gospodarzy trafił tylko w poprzeczkę z najbliższej odległości. Dopiero w doliczonym czasie gry MC trafiło do bramki Jordana Pickforda. Z wolnego piłkę wrzucił przed bramkę David Silva, a Aymeric Laporte głową skierował piłkę do siatki i dał prowadzenie mistrzom Anglii na Goodison Park. Co ciekawe, był to dopiero pierwszy celny strzał przed przerwą. Po zmianie stron MC kontrolowało bieg spotkania i starało się atakować z kontry. Blisko szczęścia był w 58. minucie Sergio Aguero, ale uderzył minimalnie obok słupka. A gospodarze walczyli, starali się, ale nie byli w stanie dobrze rozegrać ataku w polu karnym. Dość wspomnieć, że w całym meczu wypracowali raptem jeden strzał na bramkę Edersona. To było zdecydowanie zbyt mało, żeby zatrzymać mistrzów Anglii i przy okazji... pomóc w tabeli Premier League rywalom zza miedzy, Liverpool FC. W doliczonym czasie gry miejscowych dobił Gabriel Jesus, który na raty pokonał Jordana Pickforda i odebrał nadzieję graczom Evertonu. Dzięki wygranej Manchester City ma na koncie 62 punkty i znów jest liderem Premier League. Tyle samo ma Liverpool FC, który rozegrał jeden mecz mniej od mistrzów Anglii. The Reds w stawce są niżej, bo mają gorszy bilans bramkowy. Everton FC plasuje się na miejscu dziewiątym.