Sanchez nie jest zadowolony z gry w Arsenalu. Wprawdzie stwierdził jasno, że chce grać w silnym klubie, gdzie panuje mentalność zwycięzców i zostać w Londynie, ale brytyjska prasa podkreśla, że piłkarz nie dodał, że chce zostać w ekipie "Kanonierów". Według telegraph.co.uk, Chilijczyk chce przenieść się do lokalnego rywala - Chelsea. W grę wchodzą też inne potęgi: Paris Saint-Germain, Juventus i chińscy potentaci. Niepokój kibiców Arsenalu nabrał takich rozmiarów, że zdecydował się zabrać głos Arsene Wenger. Stwierdził, że nie rozumie sensu debaty, bo kontrakt piłkarza będzie ważny jeszcze przez półtora roku. "Jesteśmy profesjonalistami świata futbolu i naszym zadaniem jest występowanie w klubie tak długo, jak wiąże nas kontrakt" - podkreślił Wenger. "Kiedy podpisuję kontrakt, podejmuję zobowiązanie do ostatniego dnia trwania mojej umowy. To właśnie jest profesjonalizm" - dodał francuski menedżer "Kanonierów". "Nie rozumiem tej trwogi półtora roku przed zakończeniem kontraktu" - skwitował Wenger. Pytanie tylko, na ile sam wierzy w te słowa, a na ile są one próbą wpłynięcia na piłkarza, aby wybić mu z głowy pomysł transferu? MZ