Zagraniczne media są rozczarowane grą Polaków w meczu z Argentyną i tym, że Robert Lewandowski i spółka w kiepskim stylu przegrali 2:0. Nie zostawiają na podopiecznych Czesława Michniewicza suchej nitki. "To był pokaz antyfutbolu. "Polacy wyglądali na zdenerwowanych i - mówiąc wprost - żałośnie, nie potrafiąc nawet zbliżyć się do argentyńskiej bramki. Zamiast tego zgromadzili cały zespół, oprócz Lewandowskiego, wokół Wojciecha Szczęsnego, licząc na szczęście" - napisał dziennikarz "The Independent" Ale w rzeczywistości to wszystko schodzi na drugi plan w obliczu awansu "Biało-Czerwonych" do 1/8 finału mistrzostw świata. 4 grudnia o godzinie 16:00 zmierzą się z reprezentacją Francji. Choć nawet to nie wprawia części kibiców w entuzjazm. Wśród zawiedzonych jest... żona Zdzisława Kręciny. Kadrowicz wziął w obronę Michniewicza. Odpowiada na krytykę Zdzisław Kręcina optymistycznie przed meczem Polski w 1/8 finału mundialu: "Spotkanie z Francją będzie zupełnie inne" Za czasów, gdy polska kadra awansowała na mistrzostwa świata w 2002 i 2006 roku oraz na mistrzostwa Europy w 2008 roku, Zdzisław Kręcina zajmował stanowisko sekretarza generalnego PZPN. Dziś, z perspektywy czasu i własnych doświadczeń, przestrzega kibiców przed umniejszaniem sukcesu "Biało-Czerwonych" na mundialu w Katarze. "Trzeba docenić fakt, że po 36 latach Polacy nie zakończyli udziału w mistrzostwach świata na trzech meczach grupowych. Kto dziś pamięta w jakim stylu awansowaliśmy do kolejnej rundy w 1986 roku? Że Gary Lineker w pojedynkę nas rozstrzelał i przegraliśmy wtedy z Anglią 0:3? Teraz będzie tak samo. Następne pokolenie tylko odnotuje fakt, że awansowaliśmy. O stylu nikt nie będzie wspominał" - zauważa w rozmowie z "Faktem". Trudno powiedzieć, czy jego słowa kogokolwiek przekonają. Zdaje się, że nie przemówiły nawet do jego żony. Sam Zdzisław Kręcina jest optymistą, jeśli idzie o dalsze losy podopiecznych Michniewicza na tegorocznym mundialu. Prognozuje, że mecz z Francją będzie wyglądał inaczej niż starcie z Argentyną. Jego zdaniem wynik niekoniecznie rozstrzygnie się w regulaminowym czasie gry. "Mecz meczowi nierówny. Tak jak przed starciem z Argentyną mówiłem znajomym, że jestem pełen obaw o wynik, ale wierzyłem w awans, to teraz sądzę, że spotkanie z Francją będzie zupełnie inne. Tak nie można sobie pozwolić na kalkulacje, obliczanie ile punktów i jaki bilans bramek zapewni awans do dalszych gier. O być albo nie być na mistrzostwach zdecyduje jeden mecz. I wcale nie wykluczam, że zwycięzcę tej konfrontacji wyłoni dogrywka albo rzuty karne" - podsumował. Oto największy błąd Czesława Michniewicza podczas meczu z Argentyną