Jesse Lingard w latach 2016-2021 był członkiem reprezentacji Anglii w piłce nożnej. Większe sukcesy urodzony w Warrington sportowiec osiągnął jednak w piłce klubowej. Aż jedenaście lat spędził on bowiem występując w barwach Manchesteru United. Podczas swojej przygody w szeregach "Czerwonych Diabłów", wypożyczany on był do takich drużyn jak m.in. Birmingham City, Derby County i West Ham United. W 2022 roku Lingard opuścił jednak zespół z Manchesteru i rozpoczął kolejny rozdział kariery piłkarskiej jako zawodnik klubu Nottingham Forest. 30-latek jednak nie nacieszył się grą dla nowej drużyny zbyt długo. W czerwcu bieżącego roku znalazł się on bowiem z gronie sześciu piłkarzy, z którymi "Tricky Trees" nie przedłużył umowy. Wraz z zakończeniem sezonu 2022/2023 został on więc bezrobotny. Na początku tego roku goszcząc z podcaście "Daily Mail" Jesse Lingard zdradził, że swego czasu przyszło mu walczyć nie tylko z rywalami na boisku, ale również z własnymi demonami. 30-letni gwiazdor bowiem w przeszłości pocieszenia szukał... w butelce. Największe problemy z alkoholem miał on w sezonie 2019/2020. Wówczas mama piłkarza zachorowała na depresję, co mocno wpłynęło na występy Lingarda na boisku. To z kolei nie spodobało się kibicom, którzy zaczęli otwarcie go krytykować. Wówczas byłemu asowi reprezentacji Anglii "pomógł" alkohol. "Piłem przed snem. Gdy patrzę wstecz, to zastanawiam się, po co ja to w ogóle robiłem. Ale wtedy potrzebowałem czegoś, co uśmierzy mój ból. Chciałem zapomnieć o otaczającej rzeczywistości. Niestety było dziesięć razy gorzej" - wyjawił. Jesse Lingard stanął przed sądem za jazdę pod wpływem alkoholu. "Przepraszam wszystkich moich fanów" Choć wydawać by się mogło, że po problemach z alkoholem 30-letni gwiazdor nie będzie już tak chętnie sięgał po butelkę. A jednak. 8 lipca tego roku został on zatrzymany przez policję po tym, jak przekroczył dopuszczalny poziom alkoholu w organizmie. W dodatku będąc pod wpływem tej używki piłkarz... wsiadł za kierownicę swojego Lamborghini wartego 200 tys. funtów. Ostatecznie gwiazdor futbolu za swoje zachowanie musiał stanąć przed sądem. Prokurator Tara Riley w rozmowie z brytyjskimi mediami przyznała, że funkcjonariusz policji jadący wówczas za piłkarzem zauważył, że jechał on z dużą prędkością. Z początku mężczyzna był przekonany, że Jesse Lingard ściga się z innym samochodem. Gdy policjant zatrzymał 30-letniego sportowca za poboczu, w jego zachowania wywnioskował, że prowadził on swój pojazd pod wpływem alkoholu. Badanie alkomatem potwierdziło podejrzenia funkcjonariusza - wykazało bowiem 76 mikrogramów alkoholu w 100 mililitrach wydychanego powietrza. Warto zaznaczyć, że dopuszczalny w Wielkiej Brytanii limit to 35 mikrogramów na 100 mililitrów wydychanego powietrza. Męczarnie faworytów. Co za wieczór w Lidze Europy. Anglicy w szoku Frank Rogers reprezentujący Jessa Lingarda przyznał, że zachowania z dnia 8 lipca "nie pasują do charakteru piłkarza". Jak twierdził obrońca 30-latka, z początku wyszedł on tego dnia na posiłek z przyjaciółmi i pił jedynie napoje bezalkoholowa. Po tym spotkaniu Lingard został zaproszony przez innego piłkarza, aby wypić z nim "kilka drinków". Rogers twierdzi, że jego klient "błędnie sądził, że ma wystarczająco dużo czasu na powrót do domu, określając to jako spontaniczną decyzję". Jesse Lingard zabrał głos i odniósł się do wydarzeń z dnia 8 lipca. Były gwiazdor Manchesteru United wyraził skruchę i przyznał otwarcie, że żałuje swoich zachowań. Sędzia Joanne Hirst była dla piłkarza bezwzględna. Gdy dowiedziała się, ile obecnie zarabia Lingard, postanowiła ukarać go w ten sam sposób, jak inne osoby przyłapane na jazdę pod wpływem alkoholu. Gwiazdor futbolu został więc ukarany grzywną w wysokości tygodniowych zarobków, a więc 57 tys. funtów. Do tej kwoty dodano jeszcze opłatę w wysokości 2000 funtów. Łącznie piłkarz musi więc zapłacić 59 tys. funtów. W dodatku otrzymał on zakaz prowadzenia pojazdów na okres 18 miesięcy. Co zbiegło się z obowiązującym do tej pory sześciomiesięcznym zakazem. Piłkarz jest ciągłym obiektem hejtu. W jego obronę zaangażowała się... mama